Zawsze uważałem, że jestem wstanie wykonywać kilka, do kilkunastu tasków na raz. Tutaj piszę kod, na innym ekranie odpisuje na e-mail zupełni z czymś innym związany zaś na skype prowadzę “luźną rozmowę”, do tego lewą ręką odpowiadam żonie na smsa….Ba, nawet się tym szczyciłem, że jestem wstanie wykonywać tyle rzeczy na raz. I rzeczywiście jakoś mi to nawet szło. Pod koniec dnia byłem super zmęczony, czułem, że czegoś dokonałem.

Tylko, że na dłużą metę byłem przemęczony, zły, złośliwy, rozdrażniony, podirytowany. Byle co było wstanie wybić mnie z równowagi, jak i całkowicie rozproszyć. Miarka się przebrała jak by zaktualizować jakiś jeden feature w firmie, potrzebowałem 4 instancji Visual Studio i byłem zagnieżdżony w aktualizacji jednej z trzech bibliotek nad którymi aktualnie pracowałem. Aktualizacja ta była potrzebna by w kolejnej aplikacji móc wykorzystać nową opcję. W trakcie moich przeskoków kontekstu (z jednego projektu na drugi) dostałem maila. Jest bug live w innym projekcie. Po tylu latach prowadzanie wielu rzeczy na raz nagle po prostu miarka się przelała i mało co nie rozwaliłem monitora tylko z tego powodu, że przyszedł jakiś głupi mail, który prosił mnie o zmianę swojego fokusu na coś zupełnie innego. Coś co robiłem przez lata.

Tylko, że jak się okazało, to co robiłem było złe, no po części. Ze względu na to, że nie mogłem się koncentrować na jednej rzeczy odpowiednio długo, nie byłem wstanie wejść w kod, wejść w tok myślenia, który jest niezbędny do tego by cokolwiek w ogóle napisać. A skoro nie mogłem się skoncentrował by coś napisać to nie byłem wstanie usiąść i zaimplementować bardziej złożoną funkcjonalność. Czasami nawet specjalnie nie implementowałem bo wiedziałem, że zaraz ktoś mi wrzuci coś nowego, innego do zrobienia.

Najgorsze było to, że jak już raz mi coś przeszkodziło to sam sobie potem pozwalałem przeszkodzić robić coś… głupiego jak przeglądanie FB lub klikania F5 na wiadomościach aż może coś nowego się wydarzył w ciągu tych kilku sekund od ostatniego odświeżenie strony.

A wystarczy, że jak pracujemy nad jedną rzeczą to jej się oddajemy. Jak tylko zacząłem stosować to podejście, moje samopoczucie dużo się poprawiło. Na dłuższą metę widziałem, że robię więcej niż jak robiłem multitasking. Przestałem też być aż tak zmęczony jak byłem wcześniej, a wszystko prze to, że mój organizm nie zużywał energii na wszystkie przerywacze które na co dzień miałem w pracy. Dojść do tego jednak nie było łatwe i wymagało bardzo dużo dyscypliny z mojej strony jak i ze strony klienta (nie odpowiadam na maile od razu, mam przedziały czasu kiedy na nie spoglądam itp.).

Zobaczcie sami, zróbcie mały test. Otwórzcie artykuł który chcieliście przeczytać od dawna, niech będzie on na tyle długi byście czytali go około 10 min. Teraz, wyłączcie komórki, uciszcie skype, slacki itp., wyłącznie wszystkie pozostałe strony i skoncentrujcie się tylko na tym jednym tekście przez 10 minut. Potem odpowiedzcie sobie czy było łatwo? Jak nie, to pora się wziąć za siebie i zacząć wprowadzać monotasking. Znajdźcie dla siebie czas w którym robicie i koncentrujecie się tylko na jednej rzeczy. Zobaczcie jak to u was zadziała. Jestem ciekaw waszych wrażeń, więc proszę dzielcie się.

Pamiętajcie, że nie zawsze jednak multitasking jest zły, nie, nie jest tak, że on jest bee i tyle. Ale trzeba wiedzieć kiedy można sobie pozwolić na multi i dlaczego sobie na to pozwalamy. Jednak to co jest pewne to, to, że mamy ograniczoną zdolność reagowania na przerywanie toku myślowego. Im więcej takich przerwań tym gorzej będziemy się czuć. Tym mniejsza będzie nasza wydajność.

1 KOMENTARZ

Comments are closed.