Od soboty mieszkam u rodziców, którzy wyjechali na wakacje. Pojechałem do nich ze względu na psa i kota, którym trzeba się opiekować, a że rodzice mają domek to psa można wystawić na ogródek i jest nawet zadowolony, w bloku by nie wytrzymał nie mówiąc już o kocie. A, że rodzice mieszkają pod warszawą to dziś wstałem o 6:30, o 7:00 wyszedłem z domu a dopiero teraz (9:24) dojechałem do pracy. Od razu przypomina mi się film Co mi zrobisz jak mnie złapiesz:
– Ja, to proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano, za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony. Bo golę się wieczorem, śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz, jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– A fakt.
– Do PKS mam 5 kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie… ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni, to jest godzinka… i potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, wiesz pan ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w Elektryczny do stadionu. A potem to już mam z górki. Bo tak. W 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, znaczy w robocie i jest za piętnaście siódma to jeszcze mam kwadrans to sobie obiad jem w bufecie. To po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu… I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się, jem śniadanie i idę spać.
Czy w takim momencie w naszym fachu, firma nie powinna wyjść naprzeciw pracownikowi i zaoferować mu pracę zdalną? Czego się firmy obawiają?
IMO obawiają się utraty kontroli nad rzeczami, nad którymi pracownik pracuje – to znaczy, w ich mniemaniu my nie będziemy pracować (brak zaufania) przez 6 (efektywny czas pracy według SCRUM) czy 8 godzin. Co innego w firmie, kiedy mogą spojrzeć na nasz monitor, zadać pytanie (bo prze komunikator się już nie da (sic!)) czy umówić się z nami na spotkanie (wideo konferencja, Tele-konferencja itp. tak jakby Skype tego od lat nie udostępniał).
Zgadzam się, co innego jest w firmie, teraz piszę post, potem przejrzę gazetę, zobaczę RSSy i zabiorę się do pracy, która będzie przerywana przeglądaniem netu (łącznie efektywnie pewnie wyjdzie 5/6h), po 8h spakuje manatki i pojedę do domu (kolejne 2,5h). Mój łączny czas spędzony na dojazdach i pracy wyniesie 13h. Czy w takim momencie, ktoś może ode mnie oczekiwać wydajności? Mnie osobiście się odechciewa, patrzę na zegarek z upragnieniem zobaczenia już 17, dojazdem do domu, zjedzeniem i pójściem spać, by móc znów wstać tym razem o 6:00, to może jak wyjdę o 6:30 to nie zajmie mi dojazd aż tyle.
W którymś momencie praca w firmie przestaje mieć sens, i jest to ten moment, kiedy dojazd zajmują mniej więcej 1/2 czasu pracy – chociaż już przy 1/3 to zaczyna być męczące.
A teraz załóżmy zupełnie teoretycznie, że jako osoby ludzkie (nie programiści) prowadzimy życie towarzyskie, to kiedy możemy się spotkać? Ile godzin snu będzie nam dane po takim spotkaniu? Przy założeniu, że 6h snu wystarczy, to czy czas wolny dla pracownika 5h dziennie jest wystarczający? Poparzmy na to w ten sposób, wstajemy z rana, 30 minut marnujemy na jedzenie, mycie się, ubranie i wyjście. Jak wrócimy, od 30 do 60 minut poświęcamy na obiad/kolację zamienienie dwóch słów z partnerem. Następnie jak mamy zwierzaka to jeszcze z 30 minut na zabawy z nim (wyjście na spacer, porzucanie piłeczką) itp., już straciliśmy 2,5h z 5h wolnego. Rozumiecie do czego zmierzam?
Czy w takim momencie, skoro firma nam nie ufa, że będziemy pracować my mamy zaufanie do firmy? Bo to działa w obie strony. Skoro tracimy zaufanie to co robimy dalej? Czy zastanawiamy się nad zmianą miejsca pracy? Czy szukamy innego rozwiązania? Pytania pozostawiam bez odpowiedzi.
Ja wiem jedno, kończąc tego posta, idę do swojego menadżera z zapytaniem czy będę mógł w tym tygodniu pracować zdalnie bo dojazdy mnie wykończą. Pewnie usłyszę nie, ale spróbować trzeba. Jak się nie uda, spytam się o urlop (nie ma to jak marnowanie takich dni). Jak się nie uda z urlopem to niestety niezależnie czy chcę czy nie chcę będę tak jeździć do póki nie wymyślę lub nie znajdę rozwiązania, które mnie usatysfakcjonuje – a wierzcie mi, takie rozwiązania istnieją niezależnie od tego na jakiej pozycji i w jakiej firmie pracujecie. Skoro wy oddajcie cześć siebie firmie, to niech firma zrobi coś też dla was – chyba, że jest wampirem, wtedy szukałbym innej pracy.
Zapomniałeś o dzieciach. Warto im poświęcić więcej niż 30 minut, by za dziesięć lat mówiły coś więcej niż "tata daj mi 100 PLN". ;)
Prawda :)
Comments are closed.