Zaczynasz nową pracę, po kilku dniach problemów z instalacją nowego sprzętu (* ten czas może być różny, od 30 minut do 2 tygodni) dostajemy krótkie info co mamy zrobić i koniec. Od tej pory jesteśmy pozostawieni sami sobie z informacją jak czegoś nie wiemy to do Pana X mamy się udać. Otwieramy projekt, do którego zostaliśmy przypisani a tam… czarna magia. Co tam się dzieje? W ogóle, gdzie zacząć?
Dochodzimy do momentu, kiedy mamy kilka wyjść, jednym z nich jest: pójście do Pana X, drugim jest podpytanie kolegi obok, innym próba zrozumienia samemu o co biega w rozsądnym przedziale czasu (to ważne, by po 5 dniach nie przyjść i powiedzieć: tee nie rozumiem). Tak jak jeszcze na początku pójście do Pana X z pytaniem o co biega w projekcie i gdzie szukać dokumentacji jest dobrym rozwiązaniem. Tak z każdym następnym razem, pójście do Pana X jest coraz gorszym rozwiązaniem.
Jako nowi mamy kredyt zaufania. Możemy robić kilka rzeczy, których normalnie byśmy nie mogli, może zadawać masę pytań odnośnie danego projektu bo mamy absolutne prawo nic na ten temat nie wiedzieć. Jednak dużo lepiej jest podejść i powiedzieć: próbowałem zrozumieć te fragmenty kodu, ale brakuje mi w układance tego i nie rozumiem, dlaczego i na jakiej zasadzie to działa. Niż: nie rozumiem, wytłumacz mi.
Jedno pokazuje, że wykonaliśmy pracę, pracę dość ważną i konkretną. Także, że potrafimy wyjść z inicjatywą i zrobić coś więcej niż od juniora się oczekuje. To jest zawsze miłe. W sensie, myśli przechodzące wtedy przez głowę są typu: dobry wybór, fajnie, dużo lepszy od ostatniego, który cały czas się o wszystko pyta. Nie jest to nic co zagwarantuje z miejsca podwyżkę czy coś, ale już pierwszego dnia dajemy trochę więcej z siebie. Jeżeli teraz firma będzie miała projekt lub jakiś POC do stworzenia to prędzej uderzy do takiego juniora, który wychodzi z inicjatywą niż do takiego który się cały czas o wszystko pyta.
Drugie (niekoniecznie za pierwszym razem), pokazuje, że raczej nie jesteśmy gotowi do pracy – zamiast przeczytać kod i zrozumieć, wolimy zawrócić komuś głowę pytaniem. Czasami to oznacza, że osoba taka siedziała przez 30-40 minut nie robiąc nic, bo Pana X nie było albo ten Pan X był zajęty. Czasami zaś takie pytanie potrafi zburzyć koncentrację Pana X. A im więcej i częściej się pytamy tym większa szansa, że to zrobimy. Co nie oznacza: nie pytać. Ale pytać nie o wszystko tylko o rzeczy, których sami nie jesteśmy wstanie odkryć, zrozumieć, przeczytać. A już tym bardziej nie pytamy się o rzeczy z pierwszych 2 wyników w googla.
O zasadności pytania nie piszę. Zakładam, że idąc się zapytać jest ku temu powód a nie: dostaje ostrzenie podczas budowania, że zmienna jest nie wykorzystywana, to dobrze? Do tego, dałem przykład z kodem, a to może się tyczyć wszystkiego, jednak z kodem jest mi bliski.
Oczywiście, nie w każdej firmie tak jest. Są firmy w których już na wejściu mamy programowanie w parach i pierwszy checkin na produkcję. Co jest moim zdaniem fajnym pomysłem na wprowadzenie ludzi w projekt jak i w kulturę pracy w firmie.
Dlatego też jak będziecie rozpoczynać nową pracę, pamiętajcie o tym, że istnieje coś takiego jak kredyt zaufania, pytanie czy chcemy go wykorzystać w pierwszych dwóch dniach czy może lepiej rozbić to na pierwsze trzy miesiące? I tak jak już kiedyś pisałem dawanie siebie ciutkę więcej niż innym się wydaje, że powinniśmy da znaczącą różnicę w dłuższym przedziale czasu.
PS.: Jeżeli nie oczekujemy, to nie jesteśmy zawiedzeni, że nie dostaliśmy. Jeżeli oczekujemy a nie dostaniemy to co robimy? W najgorszym wypadku mówimy jak to słabo u tego pracodawcy, bo nie było tego i tego. Jeżeli nie oczekujemy i dostaniemy? To jest nam po prostu bardzo miło. To też taka notka dla pracodawców, jak mało czasami trzeba by wprowadzenie nowego pracownika było przyjazne.
Bardzo ciekawy i dający do myślenia post. Trafiłeś w samo sedno, bo tak się składa, że za kilkanaście dni zaczynam swoją pierwszą pracę :)
powodzenia! :)
Nie zgodzę, samodzielność jest ważna ale brak poważnego procesu wprowadzania nowej osoby do projektu wygląda mi na palenie budżetu.
alez oczywiscie ze tak! masz rację!
niestety realia takie nie sa. Na kilkanaście miejsc pracy moze 2-3 byly przygotowane na nowego pracownika 1 dnia. I to niezależnie od tego jak bardzo osoby ze środka chciały to zmienić. Do tego, nawet wprowadzenie nie zawsze pomaga. Ludzie potem i tak przychodza i sie pytaja caly czas. Bo nie sluchali. Bo nie wiedzieli ze potem moga zawsze pojsc zapytac. Wiec dlatego jak napisalem na koncu, sa firmy ktore robia checkin pierwszego dnia i to jest najlepsza z mozliwych opcji. nie tylko nie marnuje sie czasu ani budzetu ale takze szybk osoba jest wrzucana w wir pracy i poznaje srodowisko.
Odetchnąłem z ulgą po przeczytaniu tego artykułu… Dobrze, że mam w tej sprawie takie samo podejście jak Twoje :)
Comments are closed.