Jest jedna rzecz, która wyróżnia znaczą część ludzi od innych. To powoduje, że jesteśmy w stanie na nich polegać i wiemy, że jak się za coś wezmą, to doprowadzą to do końca – niezależnie jaki on by był (o tym później). I to nie jest tak, że taka osoba przychodzi z ulicy i coś w niej po prostu jest takiego, że nie można się jej oprzeć. Raczej, ta osoba przez lata buduje swoją reputację, ciężką pracą i czasami poświęceniem, ale jesteśmy pewni, że gdy ona powie, że coś zrobi to to zrobić.

Łatwo powiedzieć, dotrzymuj słowa. Nawet bardzo łatwo dać komuś słowo, że coś się zrobi. Dużo trudniej jest z wykonaniem. Jednak będąc osobą, która dotrzymuje słowa, wysyłamy sygnał, że na nas można polegać. Dlatego też warto już na początku kariery (i nie tylko, nawet w życiu prywatnym) dotrzymywać słowa. Jeżeli mówisz, że przyniesiesz książkę, to ją przyniesiesz. Jeżeli mówisz, że zawieziesz – to zawieziesz. Jeżeli mówisz, że pójdziesz – to pójdziesz. Czasami małe rzeczy, ale na nich można uczyć się dotrzymywania słowa. Bo jeżeli nie jesteśmy wstanie dotrzymać słowa, że przyniesiemy książkę, to jak możemy dotrzymać słowa, że dostarczymy produkt, który klient chce? Wiem, dwie różne rzeczy, ale skoro już przy małych olewamy to istnieje szansa, że przy dużych też. Nie będziemy odpowiadać na maila, nie będziemy dotrzymywać mini terminów. Ok dostarczymy może produkt o czasie, ale cała współpraca z nami to będzie szereg niedomówień.

Teraz wyobraźmy sobie sytuacje, że szef nam ciągle mówi, że wyśle nas na szkolenie i nigdy tego nie zrobił. Obiecywał, zapewniał wielokrotnie. A potem mówi, że dam nam podwyżkę. Uwierzycie mu? Dotrzyma słowa? Może dotrzyma, ale wy już nie będziecie tacy tego pewni. A jak szaf was pyta czy już gotowe a wy przez 2 tygodnie mówicie “na jutro będzie” to myślicie, że będzie chciał z wami współpracować?

Lepiej od młodego wyrabiać sobie nawyk dotrzymywania słowa. Lepiej zawalić raz na jakiś czas, bo rzeczywiście była taka a nie inna sytuacja a nie zawalać codziennie, każdego dnia, bo po prostu zapominamy o danym słowie, nie chce nam się itp.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na dwie rzeczy, forma wykonania tego. Jak już się podjęliśmy, że coś zrobimy to nie po to by cały czas jęczeć na ten temat. Kumpel mówi Zawiozę cię! A potem przez całą drogę słyszymy, co on mógłby zrobić i z czego musiał zrezygnować… Stary nie dzięki, nie musisz, sam się zawiozę. Druga rzecz, są pewne słowa, których nie trzeba dotrzymywać albo moim zdaniem dotrzymanie ich i chwalenie się tym jest… mowa na przykład o spoliczkowaniu kogoś, bo się mu to DAWANO temu obiecywało. W sensie dotrzymujmy pozytywne rzeczy, negatywne przemyślmy 100 zanim będziemy chcieli dotrzymać.

No i na końcu, świat się nie zawali, jeżeli słowa nam się nie uda dotrzymać. Ale nie róbmy z tego praktyki. Pozostawmy to jako wyjątki.

3 KOMENTARZE

  1. Druga strona (ta sama?) medalu jest bycie szczerym. Po kilku latach i popelnionych bledach nauczylem sie, ze lepiej jest powiedziec “zrobie na za tydzien”, niz z dnia na dzien przekladac. Latwiej jest dotrzymac slowa jesli ta rzecz jest realna do spelnienia w skonczonym czasie.

  2. Szef nie może obiecywać, że da podwyżkę czy wyśle na szkolenie (które zazwyczaj jest niepotrzebne). Szef takie rzeczy robi bez obiecywania ? w ogóle w biznesie nie obowiązują pewne słowa z życia prywatnego: obiecuję, przepraszam, proszę. Słowa trzeba dotrzymać, to bezdyskusyjnie a jeśli jest zagrożenie realizacji dotrzymania tegoż, należy wcześniej sytuację zaaranżować ?

  3. (…) w ogóle w biznesie nie obowiązują pewne słowa z życia prywatnego: obiecuję, przepraszam, proszę. (…) – nawet nie wiem jak to opisać jak bardzo nie zgadzam się z tym stwierdzeniem

Comments are closed.