Zawsze powtarzałem, że poniedziałek zaczyna się w sobotę, nie wiem czy temu, że utkwił mi w pamięci tytuł książki rosyjskiej czy też tak jakoś się złożyło i mi słowa się same nasunęły.  Ale od lat to mi w głowie siedzi i to dość często powtarzam. Dla mnie tworzy to takie kontinuum. To znaczy, że powszechnie zwany weekend nigdy nie nadchodzi. I BARDZO DOBRZE.

Od lat traktuje weekend tak samo jak każdy inny dzień tygodnia, wstaję o tej samej porze, kładę się mniej więcej tak samo. Nie mam kłopotu z tym, że codziennie muszę wstać o jakieś porze, gdyż mój organizm jest do tego przyzwyczajony. Nie mam też uczucia, że w weekend muszę odpoczywać. Jestem wolny od tego. Nie czekam na poniedziałek, nie czekam na wtorek, bo to jest po prostu kolejny dzień. Nie muszę. Mam tą możliwość, że nie muszę się tym przejmować.

Jednak wiem, że nie każdy tak ma. I nie każdy chce tak mieć. Jednak patrzenie na tydzień jako kontinuum dało mi jedną ważną rzecz, którą chciałbym się podzielić a które może spowoduje, że poniedziałkowe wstawanie nie będzie takie złe:

Nie traktujcie weekendu jako wyjątku.

A więc w weekend nie wstajemy o 11 bo jest weekend. Wstajemy tak samo jak w piątek czy w poniedziałek. Jeżeli mamy jakieś inne swoje codzienne rytuały to je robimy – ćwiczenia z rana, medytacja. Po prostu nie robimy wyjątku. To wyjątki powodują, że mamy kłopot potem z powrotem (nie licząc oczywiście chęci do pracy w danym miejscu). To działa wszędzie.

Robienie wyjątków nie tylko powoduje, że jesteśmy wstanie je robić częściej (jest nam łatwiej znaleźć wytłumaczenie) to powroty zawsze są trudne.  Czy to do pracy, czy do ćwiczeń, czy do diety. Może to zabrzmi bardzo rygorystycznie, ale nie ma wyjątków.

Nie ma czegoś takiego jak cheat day w diecie. Wiem czemu on tam został dodany i wiem, jak on działa motywująco na ludzi. Ale szybko zapominają oni o tym, że po nim przychodzi kolejny dzień a tam już nie ma przebacz. Ten smaczek snickersa jeszcze pozostał na języku a teraz mamy jeść tylko zielone.

Oczywiście to nie oznacza, że nie można robić w ogóle wyjątków. Nie, absolutnie nie. To znaczy jedynie, że to mają być wyjątki a nie systematyczne działania. Zobaczcie sobie sami, spróbujcie przez 2-3 weekendy wstawać tak samo jak w tygodniu i zobaczcie efekty. Jeżeli macie mieć cheat day w jedzeniu, to sprawdźcie jak byście się czuli gdybyście go nie mieli 2-3 razy.

Gwarantuje wam, że będzie łatwiej.

Ja tym czasem idę robić śniadanie dla dzieciaków, miłej i udanej soboty :)

13 KOMENTARZE

  1. Dokładnie, jak masz dobre życie, to masz dobrą pracę, tak dobrą że przestajesz ją zauważać że praca to obowiązek. Wtedy nie czekasz na piątek ani nie obawiasz się poniedziałku.

  2. Przyczepię się tylko snu bo to dla mnie szczególny temat :D – po prostu wydaje mi się, że wstawanie wbrew swojemu organizmowi nie jest zbyt zdrowe. Wydaje mi się, że nawet te 2 dni przerwy w robieniu czegoś niezdrowego (wstawania będąc niewyspanym) są dobre – to tak jakby 5 dni w tygodniu ostro jarać fajki a przez 2 dni zrobić sobie przerwę żeby dać organizmowi czas na regenerację – np. im dłuższy mam ciąg niewyspania tym coraz gorzej się czuję. Ja w weekendy wstaję wtedy kiedy sam się obudzę (tylko profilaktycznie nastawiam budzik na żeby nie spać dłużej niż 11-12h)

    • staram się mieć tyle snu codziennie by wystarczyło. Zauważ, że spadnie w wkd dłużej przeważnie wiąże się z późniejszym pójściem spać. To raczej nie chodzi o to by wstawać codziennie o 5 rano, kładąc się kompletnie nie regularnie i nie mając więcej niż 5h snu. Nie ma co się męczyć. jak masz duży deficyt snu, to i nawet czy to będzie sobota czy wtorek padniesz trupem i obudzisz się po 12h.

      raczej tak jak napisał @Tomek, uregulować to sobie i nie robić wyjątków. bo jak się zrobi ten wyjątek to potem będzie ciężej wracać.

      ale tak, też kiedyś w wkd odsypiałem, byle by nie wstać po 12 ;)

  3. Zdecydowanie zgadzam się z tym wstawaniem o tej samej porze. Ja co prawda sobie troszkę folguję wstając w weekend jakąs godzinę/półtorej później niż w tygodniu. Czyli na przykład o 6.30 zamiast o 5tej. Pozwala mi to nie wybić się z rytmu. Kiedy zarywałam nocki by posiedzieć do 2ej czy 3ej kończyło się to tym, że w niedzielę nie mogłam zasnać, bo wstałam późno i w poniedziałek byłam zombie. I później cały tydzień też byłam lewa. Zdecydowanie warto trzymać się mniej więcej tych samych pór wstawania.
    Poza tym w weekend się fajniej wstaje wczesnie, bo jest tyle rzeczy do zrobienia – nie trzeba iść do pracy i można się skupić na tym co lubimy robić:)

  4. Ja zaś mam dokładnie przeciwne odczucia. Weekend jest inny z samej swojej natury – nie idę do pracy, więc mam więcej czasu dla rodziny. Z tego powodu nie trzymam swoich godzin jedzenia, dostosowuję się do reszty ferajny. Nie ćwiczę standardowo, ponieważ muszę odpocząć od pięciodniowego tygodnia treningów.
    Zaś argumenty o tym, że powroty są trudne – rzeczywiście, być może są, ale to już zależy od charakteru. Sam z tym problemów nie mam, więc nie widzę powodu dla którego miałbym traktować weekend tak samo jak dzień w pracy.
    Dodatkowo, wpadło mi do głowy – niedziela, jako dzień święty w Chrześcijaństwie – obchodzony inaczej, świętowany itp. Tak, aby w tym zapracowanym życiu znaleźć czas na jakąś odskocznię, duchowy odpoczynek itp.
    To podejście – weekend jak każdy dzień tygodnia przypomina mi wyścig szczurów i świat, który na każdym kroku nakazuje ci wręcz do niego przystąpienie.

    • O religijności nie będę rozmawiał na forum publicznym bo za dużo emocji może to wywoływać. Ale jak to moja babcia mawia, wtedy kiedy chcesz i jak chcesz, oddawaj cześć temu, komu chcesz. na tym zakończę temat.

      “Weekend jest inny z samej swojej natury”

      nie, weekend jest inny bo tak społeczeństwo Ci mówi, że ma być. W naszym kraju jest tak, w innym jest tak, a w jeszcze innym zupełnie inaczej.

      ” – nie idę do pracy, więc mam więcej czasu dla rodziny. Z tego powodu nie trzymam swoich godzin jedzenia, dostosowuję się do reszty ferajny. ”

      A widzisz, a nam się udaje mieć posiłki o tej samej porze. Kwestia organizacji. My zawsze jemy razem nie licząc posiłków między posiłkami to każdy w swoim zakresie jak jest głodny. Czyli z rodziną mamy zawsze wspólne śniadanie, zawsze wspólny obiad. Daje radę? danie. Ale akurat godziny jedzenia mnie mało interesują ale uregulowane na pewno dają dużo więcej niż jedzenie kiedy się chce i jak się chce. Ale nie o tym. Jednak o tym, czy ty w weekend jesz słodycze po to by potem przez tydzień ich nie jeść. Przez tydzień nie pijesz po to by w weekend się napić. Jak to można zaobserwować prawie wszędzie, żyć tylko po to by czekać na weekend.

      “Sam z tym problemów nie mam, więc nie widzę powodu dla którego miałbym traktować weekend tak samo jak dzień w pracy.”
      Fajnie, że z tym problemu nie masz :)

      “To podejście – weekend jak każdy dzień tygodnia przypomina mi wyścig szczurów i świat, który na każdym kroku nakazuje ci wręcz do niego przystąpienie.”

      nie rozumiem, to, że wstanę w weekend o 6 zamiast o 11 to wyścig szczurów? trochę za bardzo naginane myślenie. to, ze popracuje w niedzielę a zrobię wolne sobie w środę, to wyścig szczurów? nie rozumiem ani twierdzenia ani dowołania. Jeżeli już to raczej myślenie typu: ty on pracuje w weekend, patrz, chce być lepszy, idziemy popracować też, jest myśleniem wyścigu szczurów.

      Absolutnie ale to już napisałem nie rozumiem tego stwierdzenia które dałeś i jak to odniosłeś do tego by nie robić sobie wyjątków w postaci stawania i jedzenia bo powroty są ciężkie.

      • Jakub, za bardzo odnosisz moje odpowiedzi, w zamyśle ogólne, do siebie. Absolutnie nie krytykuję Twojego podejścia do weekendu, a po prostu twierdzę, że zbyt kategorycznie stwierdzasz, że tak akurat jest dobrze (czy też najlepiej) i pokazuję alternatywę jaką sam stosuję. Nie podejmę się polemiki w celu ustalenia czyj styl życia jest “lepszy”.
        Chcę po prostu pokazać inne podejście – jak w większości komentarzy do Twoich felietonów.
        Pozdrawiam

  5. Ok, potraktuje to co napisałeś jako wyzwanie :) 2-3 tygodnie będę wstawał bez wyjątków tak samo. Mam nadzieje że to mi pomoże przełamać mój problem z “łamaniem się” w postanowieniach.

Comments are closed.