Wczoraj sportowo, dziś po ludzku. O zostawianiu rzeczy na ostatnią chwilę. Sport pokazał, jak to jest i jak nam ciężko jest się zmotywować. A teraz bez sportu po ludzku. Mając egzamin za 2 miesiące, kiedy się do niego uczymy? Znacie to na pewno to znacie :) Jak nie to pewnie znacie taki suchar:
Student na miesiąc przed egzaminem zabiera się za naukę. Nagle odzywa się głos: - To ja twoja intuicja, odpręż się, idź na piwo, masz dużo czasu. Dwa tygodnie przed egzaminem student znów zaczyna się uczyć. Odzywa się ten sam głos: - Człowieku, jest impreza, idź! Masz czas nauczysz się... Dwa dni przed egzaminem student znów sięga po książki Odzywa się intuicja: - Daj spokój po co się będziesz uczył, przecież to jest łatwe, jesteś zdolny. Wyluzuj się, wypij coś, zar****j. Bez nerwów! Rano w dzień egzaminu student postanowił jednak coś poczytać. Znów odzywa się intuicja: - Co się przemęczasz ja ci pomogę, siądź sobie, zapal, zrób kawę... Student wchodzi na egzamin i widzi leżące na stole profesora kartki z pytaniami. Intuicja: Bierz pierwszą z lewej i czytaj... Student: O k***a! A intuicja: O ja p******ę!
I pewnie wiecie, że to jest złe i że tak robić nie powinniście. Prawie każdy to wie. Tylko, że ten głos w z tyłu głowy: przy krótkich terminach pracujesz najlepiej, robisz wtedy dwa razy więcej, szybciej i ratujesz sytuację, mimo że już było prawie na pieńku. Znacie taki głos? Pewnie jak odkładacie na ostatnią chwilę to go znacie. Ja go znam bardzo dobrze. Jest dużo rzeczy które odkładam na ostatnią chwilę. A im więcej mi się udaje zrobić na ostatnią chwilę, tym mocniejszy jest ten głos.
Jednak to z czasem przestaje działać. Nasz organizm się zmienia, my się zmieniamy, nasza sytuacja rodzinna się zmienia i nagle ten czas na ostatnią chwilę jest czasem od 22 do 4 nad ranem. Przy czym, nie ma tutaj odpoczynku. Normalnie robimy na ostatnią chwile i potem 2-3 dni regeneracji. Nie, to też się zmienia. Nie licząc, że już siedzenie do 4 jest ciężkie i często się tego nie da zrobić, to czas na regeneracje skraca się do kilku wolnych godzin które cudem pomiędzy obowiązków wyciągniemy.
Jak ze wszystkim, nauczenie starego psa nowej sztuczki jest ciężkie. Im później zaczniemy zmieniać swoje przyzwyczajenia by robić to od razu a nie potem tym trudniej będzie nam to zmienić. A z robienia wcześniej wpłyną same korzyści:
- Spędzamy mniej godzin na zrobieniu zadań (mimo, że może nam się wydawać inaczej);
- Nie mamy presji czasu i stresu;
- Możemy poprawić ewentualne błędy/nieścisłości;
- Możemy planować inne zadania i wyjazdy a nie czas na nadganianie;
- Nasze samopoczucie będzie dużo, ale to dużo lepsze – brak wewnętrznych zarzutów i wyrzutów sumienia.
Mało? Nie, dla mnie wystarczająco by zdecydować się na robienie wcześniej i też tak z niektórymi rzeczami robię. Jeszcze nie ze wszystkimi, ale to się zmieni.
A jak jest z tym u Ciebie? Zostawiasz rzeczy na ostatnią chwilę?