Ostatnio przeczytałem, że my jako rodzice jesteśmy skazani na porażkę przy wykrywaniu kłamstwa u swoich własnych dzieci. Tak naprawdę jest to ślepy traf – 50/50. To samo tyczy nie tylko dzieci, ale nas jako dorosłych. To, czy wykryjemy, że ktoś kłamie lub nas oszukuje ma jeszcze mniejsze szanse niż 50/50. I to niezależnie jak dobrze sądzimy, że jesteśmy wstanie wykryć kłamstwo. Dzieci w wieku 3 lat potrafią nas już okłamać i nie będziemy o tym wiedzieć. To teraz wyobraźcie sobie bardziej wyrafinowane kłamstwo mówione przez starszą osobę: Nie, to nie ja to zrobiłem albo Tak, to moja robota czy też: Poświęciłem na to OGROM czasu.

Ok, nasze życie wygląda tak a nie inaczej – kłamiemy, po to by kogoś nie urazić, czy też by nie stracić  w czyiś oczach. Powodów jest dużo. Niektóre są słuszne, niektóre nie. Ale to już jest nasz wewnętrzny kompas i wara od niego. Każdy ma swój. To my swoimi akcjami i postępowaniem budujemy swoją przyszłość. Jak ją budujemy i ile w tym jest prawdy a ile kłamstw to sami o tym wiemy.

Jest jednak jeden rodzaj kłamstwa, który zniszczy nas kompletnie i który spowoduje, że niezależnie jakbyśmy się wydawali cudowni zewnątrz, wewnątrz będziemy mieli niesamowicie ciężki czas. Jest to okłamywanie samego siebie. Kiedy sami sobie mówimy, że zrobiliśmy DUŻO, że więcej się nie dało kiedy naprawdę prawie nic nie zrobiliśmy i DAŁOBY SIĘ DUŻO WIĘCEJ ale się poddaliśmy. Okłamywali, że jesteśmy szczerzy wiedząc, że kłamiemy. Okłamywali siebie, że jesteśmy koleżeńscy, a tak naprawdę cały czas kopali dołki pod kimś usprawiedliwiając się, że to z miłości do drugiej osoby.

Tak jak od młodości jesteśmy wstanie każdego okłamać, tak my sami wiemy, kiedy to robimy. Jesteśmy tego świadomi. Kiedy jednak zaczynamy zatracać tę granicę to pora coś zmienić. Bo do póki my wiemy, że nie wykonaliśmy czegoś tak jak mówimy to jest szansa, że się zrewanżujemy i coś zrobimy. Że wyrzuty sumienia spowodują, że zaczniemy działać. Kiedy tego wszystkiego brakuje tracimy kontrolę nad wszystkim. Nad sobą, nad rodziną, nad znajomymi. Nad życiem. Przez pewien czas może być super. Ale w końcu natrafimy na przeszkodę, coś pójdzie nie tak, ręka, noga się pośliźnie i nie będziemy wstanie już bardziej siebie i innych okłamywać. I nagle się okaże, że nasze całe życie do tego miejsca jest nic nie warte. Jedyny plus tego poślizgnięcia i okłamywania się cały czas to taki, że było to nam potrzebne by dostać nauczkę życia i byśmy w końcu dorośli. Tylko, że może już być za późno na to by coś zmienić.

Dlatego, niezależnie co mówisz koledze z ławki, koleżance na studiach, swojemu szefowi. Bądź szczery przynajmniej sam ze sobą. A następnie zastanów się czy nie lepiej jest też być szczerym z innymi. Otwartość i szczerość dużo zmienia.