Ciężki temat dzisiaj na tapecie. Ciężko, bo uzależniony od wielu wielu wielu parametrów. Nawet nie chcę pokrywać i omawiać wszystkich, bo to nie ma sensu – bo i tak bym nie potrafił tego zrobić. Jest jednak jedna rzecz, którą chcę opisać i powiedzieć, dlaczego tak a nie inaczej do tego podchodzę. Może to będzie kontrowersyjne a może ktoś to uważa za maksymalną głupotę. MOŻLIWE. I możliwe, że popełniam lamusowy błąd. Dowiem się kiedyś. Chyba, że już teraz mi to wytkniecie ;) Więc dziś będzie o wycenie rzeczy które idą na bloga, promocji, sponsorowanych blog postów i ogólnie podejścia do ceny jako ceny. Podobne zresztą myślenie można zastosować do wyceniania swojej pracy – co zresztą czasami stosuje.
UWAGA: ja tam żadnym wyznacznikiem nie jestem, nie zarobiłem na reklamach, nie zamknąłem żadnej oferty związanej z blogiem. Nie bierzcie więc wszystkiego OD TAK, przemyślcie i potem dopiero podejmijcie decyzje :)
To co ja chcę (nie licząc kasy)
Głównym moim celem jest to, że mój wall to mój wall a nie słup reklamowy, nawet jeżeli dzięki temu mógłbym wyżyć i się cieszyć swobodą finansową. Nie podoba mi się ulica Puławska, nie podoba mi się Raszyn. Nie chcę tego u siebie.
Cenie sobie każdego swojego czytelnika jak i każdą osobę, która polubiła mój profil i/lub mnie czyta. Skoro cenie to nie będę im robił tego co mnie samego wkurza – nachalne albo nawet nie nachalne, ale ciągłe reklamowanie X, Y i Z jak na jakieś ulicy, zanim się dom dojrzy to trzeba “obejrzeć” 50 reklam.
Jeżeli już się godzę na reklamę to robię to świadomie i z troską o odbiorców. W sensie nie zacznę nagle pisać o viagrze. Bycie słupem reklamowym pozostawiam innym.
Moim drugim celem jest to, że ja NIE RZUCAM PRACY by BYĆ dla wszystkich. Mam swoją działalność gospodarczą którą bardzo lubię i nie walczę o utrzymanie się. Więc mam tę możliwość mówienia NIE wtedy, kiedy chcę i jak chcę. Ktoś chce bym napisał o kimś/o czymś? Nie ma problemu, jednak to będzie KOSZTOWAĆ. Jeżeli komuś to nie odpowiada, lub opluwa się słysząc cenę czy też delikatnie podśmiewuje to jego sprawa. Na pewno znajdzie kogoś kto to ZROBI taniej, lub ZA DARMO i będzie wdzięczny, że taka oferta się pojawiła – co nie jest złe, każdy ma inne cele i inaczej do nich dociera.
No i rzecz najważniejsza ze wszystkich, to co robię ma dostarczyć WARTOŚĆ – dla czytelnika jak i dla zleceniodawcy. Ktoś kto się do mnie zgłasza i dostaje ode mnie ofertę cenową – czyli ja się zgadzam na współpracę – to dostanie on wartość, która w dłuższej perspektywie czasu przyniesie wymierne korzyści. Jeżeli zaś ktoś liczny na gwiazdkę z nieba na wczoraj to raczej nie ma szans – no chyba, że akurat ta gwiazdka wczoraj spadła i nie spaliła się w atmosferze.
Przez to też pewnie wszystkie co do joty oferty u mnie kończą się na wstępnych rozmowach :)
Pro-bono
Dużo osób chce działać na zasadzie pro-bono – czyli za darmo. Napisz artykuł, udostępnij, powiedz. Różne formy w zależności o medium.
Pro-bono mówię stanowczo NIE. I tyle.
Wymiana – coś za coś bezgotówkowo (barter)
Napisz posta damy kubek. Napisz posta dostaniesz software. Napisz posta a my zrobimy jego share – ty masz 5K ludzi a my mamy 40K!
Ogólnie ja staram się tego unikać. Soft/książka jeszcze się zastanowię. Nie interesuje mnie sharing na portalu z 40K polubień, nie interesuję mnie także kubek/koszulka. Z drugiej strony nie poświęcę już kilku godzin na pisanie posta by dostać książkę czy software.
Staram się unikać takich okazji, a okazje te unikają mnie, więc jest OK, choć mam wrażenie, że część ofert które dostałem właśnie takie były.
Ceny gdzie indziej
Pewnie dajesz duże ceny? Możliwe. Możliwe, że dla światka IT to tak. Chociaż z tego co widzę to firmom się wydaje, że lepiej zapłacić za usługę headhunter i potem jeszcze prowizję za znalezienie człowieka i płacić WIELKIE pieniądze byle by nie spróbować alternatywnych metod które BĘDĄ TAŃSZE. Może dobry headhunter jest wart każdej kasy. Ale przeważnie większość osób idzie na ilość i nawet nie analizują treści CV, tylko z miejsca przesyłają to klienta.
Znam osobę co zrobi to za kubek! Świetnie, to nie mamy o czym gadać, fajnie, że to powiedziałeś/aś. Nie będziemy więcej marnować swojego czasu i do zobaczenia gdzieś kiedyś. Jeżeli znasz taką osobę to też nie rozumiem czemu się ze mną kontaktowałaś/eś? Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że zrobię to za ten kubek.
Nie wiem jakie ma ceny polski światek IT – trochę wiem, ile Maciek proponował, reszta nie mam zielonego pojęcia. Ale znam nie jeden przypadek innych dziedzin niż IT i te nasze ceny to bym powiedział są “waciki” a jak ktoś robi to za kubek to…
To jak ja wyceniam?
Ceny gdzie indziej mnie nie interesują zbytnio. Nie sugeruje się Maćkiem, nie sugeruje się tym ile trendsetterzy biorą a ile pomniejsza gwiazdka za wpis czy zdjęcie. Ceny jakie podaje to są ceny przemyślane. Ceny które uważam, że zwrócą się z nawiązką. Biorę minimum jakie musi być spełnione by cena się zwróciła i minimum jakie moim zdaniem (na podstawie mojej analizy) przyniesie danej osobie/firmie 5 krotność kwoty wydanej na mnie.
Najważniejsze to jest to by klient był zadowolony z efektów mojej pracy i by te efekty przyniosły mu wymierną korzyść.
Jeżeli jednak firmy się zgłaszają z pod-produktem: mamy firmę matkę i teraz startujemy z firmą dziecko i chcemy ją rozreklamować, ale ona nie ma zbytnio dużo kasy, zaś jej logo WYGLĄDA prawie, że identycznie jak matki to…. daję ceną taką jak dla firmy matki.
Ale znów co ja tam wiem, na razie nikt się nie reklamował u mnie :) Aktualnie najniższa moja oferta za post na blogu była 2 000 PLN + VAT, największa 5 000 PLN + VAT, te wysokie to zaraz wytłumaczę. Tą niższą chyba już wytłumaczyłem. Znalazłem case kiedy się zwróci 2 000 i kiedy przyniesie to korzyść minimum 10 000 (min to znaczy, że dalej już liczyć nie muszę bo jak jestem wstanie osiągnąć 10 000 to każda kolejna kwota będzie tylko na PLUS dla klienta) i sądziłem, że jestem wstanie to dostarczyć.
Dla przykładu (od czapy). Jest sobie szkoła programowania. Wiemy, że kursy w tej szkole są OK, dostaliśmy materiały, przejrzeliśmy program, pogadaliśmy z nauczycielami jak i osobami po kursie. Przeszukaliśmy materiały o szkole w sieci i ogólnie wygląda na to, że naprawdę jest DOBRZE.
SAMI TEGO NIE SPRWADZILIŚMY, ale z dostępnych nam danych wynika, że jest dobrze. Godzimy się na reklamę takiej szkoły poprzez odpowiednie 2 posty. Całość wyceniamy na 5 000 + VAT (2 500 per post). Na jakiej zasadzie wyceniamy 2 500 za post?
Cena szkolenia: 12 000zł, szkolenie rusza jak jest odpowiednia liczba uczniów – załóżmy 15, czyli łącznie to 180 000. Wynagrodzenie miesięczne pracownika to około 15 000. Kurs trwa 3 miesiące. Czyli tak naprawdę każda osoba płaci 3k na nauczyciela, zaś 8k to sala, inni pracownicy. Mogę teraz trochę przesadzać, bo są jakieś podatki itp. I pewnie na końcu wychodzi mniej, ale można założyć, że do 15 studentów, zysk jest po 1-2k na studencie. Każdy kolejny student to czysty zysk dla szkoły.
Patrząc na to w ten sposób, to jeden student zwróci im koszty, każdy kolejny albo załatwi sprawę całkowicie i da czysty zysk albo dołoży się do zasady *5. Bardzo łatwo zaś jest zrobić z tego *10. Taka reklama jest ciężka do mierzenia. Bo to, że na blogu była reklama nie oznacza, że osoba z bloga się tam zapisze. Ale osoba z bloga może przekazać informację dalej. A to znaczy, że nie tylko wzrasta świadomość danej firmy wśród programistów, ale także osoby zapisują się już nie bezpośrednio, ale i pośrednio na kursy. I to też jest BARDZO istotna część reklamy – świadomość firmy na rynku.
Co oczywiście wszystko JEST bardzo ciężko mierzalne. I łatwo jest zrozumieć, dlaczego firmy mogą nie zgodzić się na tę akcję. Nie mają NATYCHMIASTOWEGO wyniku, a wynik, który dajemy jest ciężko mierzalny.
Ogólnie też trzeba pamiętać o jednym: ja nie szukam pracy. Dla mnie jest to praca dodatkowa. Nie muszę się z tego utrzymać i mogę sobie pozwolić nie posiadać dochodu z bloga, jak i nie muszę skakać na każdą ofertę współpracy.
Cena z kosmosu
Czasami strzelam, jak strzelam to podaje wysokie ceny, takie które wiem, że będą bardzo ciężkie do zaakceptowania. Ale robię to wtedy, kiedy projekt mnie zbytnio nie interesuje albo coś co mnie nudzi. Jednak za odpowiednią cenę się za to zabiorę. To tak jakby ktoś się teraz do mnie zgłosił z SharePointem i zaakceptował $2000 wzwyż za godzinę i projekt na tydzień/dwa, to pewnie bym się nie zastanawiał. Można to nazywać jak się podoba – niektórzy to przyrównują do najstarszego zawodu. Ja to nazywam doświadczeniem które pozwoli mi potem przez rok/dwa robić co mi się żywnie podoba albo spłacić kredyt 30 letni wcześniej.
Więc podobnie jest z niektórymi wycenami. Strzelam bardzo wysoką cenę. Nie chce mi się tego robić, ale mam moce przerobowe. Z chęcią bym porobił coś innego, jeżeli się trafi, ale nie wiem czy się trafi. Więc daje ofertę. Jak zostanie przyjęta to zrobię co do mnie należy i tyle. Jak nie zostanie i zostanę wyśmiany – nic się nie stało. I tak nie byłem przekonany by to zrobić.
Podsumowanie
Możliwe, że przesadzam z cenami i powinienem zrobić kilka “barterowo” by potem móc pochwalić się case studies. Jednak aż tak bardzo mi nie zależy na tym. To nie jest tak, że po 10 latach to JA MUSZĘ wyciągać z bloga kasę, bo inaczej PO CO TO. Ja dokładnie wiem po co ja prowadzę bloga i kasa z nim nie jest związana.
Więc może cały ten post był o d potłuc? A może nie – jeżeli ja się czegoś dowiem to nie, jeżęli wy się czegoś dowiedzieliście to też nie. Może dzięki temu ktoś się kiedyś zastanowi i da IT blogerowi trochę więcej niż koszulkę z nadrukiem :)
PS.: na sam koniec – trochę o PR i barterze.
Swojego czasu poznałem niesamowitego człowieka, mojego imiennika. Myślałem, że to kolejny taki kontakt od tak. Jakaś prośba o PoC. Powiedziałem ok, zobaczę co się da zrobić i że jutro omówimy szczegóły. Akurat miałem wolny wieczór. Usiadłem, problem okazał się banalny, w 2-3h skończyłem PoC i go udostępniłem. Myślałem, że to koniec tematu. Ten imiennik, znalazł mój adres i wysłał mi na niego zgrzewkę (tak, całą zgrzewkę nie 4-opak) Guinness.
On po prostu nie chciał zaakceptować tego, że zrobiłem coś za darmo. Ten PoC rozpoczął proces tworzenia bardzo ciekawego projektu, który nigdy by nie powstał, gdyby nie PoC. Czy PoC był wart tej zgrzewki czasowo/nakładowo pracy? Nie. Czy cena zgrzewki zwróciła się z nawiązką? Wydaje mi się, że tak.
Trzeba czasami tylko zmienić sposób myślenia.
PPS.: Swojego czasu też zaoferowałem firmie pracę za darmo. Dosłownie za darmo. Jedyna rzecz, chciałem success fee za udany projekt. Dosłownie powiedziałem: nie wyjdzie? Moja wina, przyjmuje na siebie odpowiedzialność i nie płacicie mi nic. Wyjdzie? Dostaje success fee. To nie przeszło, firma się chyba wystraszyła, że za dużo będzie musiała zapłacić ;)
PPPS.: To samo jestem wstanie spróbować, jeżeli chodzi o współpracę na blogu, ale należałoby jakoś rozsądnie ustalić warunki brzegowe – nie ile osób kliknie linka. Nie ile osób zobaczy posta. Bo to jest zmienne i można tym łatwo manipulować.
Najsmutniejsze w tym poście jest że trzeba się tłumaczyć z tego, ze chce się uczciwych stawek za pracę… I tak później się dowiesz, że się sprzedałeś ;)
PoC – mozesz wyjaśnić skrót? :D
Zakładam, ze chodzi o Proof of Concept
Tak, dokładnie o to :)
Comments are closed.