Podobne pytanie padło na devpytaniach kilka tygodni temu (mhh prawie 3 miesiąca temu), wtedy pospiesznie opisałem na co należy zwrócić uwagę, teraz mając za sobą koszyk doświadczeń z chęcią to uzupełnię.

Tak naprawdę, najważniejszą rzeczą na jaką trzeba sobie odpowiedzieć to po co chcę wyjechać? A powodów może być mnóstwo – sprawa w sądzie :) nie udany związek, chęć znalezienia się gdzie indziej, wyjazd za pieniędzmi, bo mamy ofertę pracy, zmiana pogody, zmiana środowiska, zmiana jako czynnik itp. itd. Tego może być znaaacznie więcej :)

W zależności od głównej motywacji wyjazdu, odpowiedź może być prosta jak i trudna. Zajmijmy się jednak decyzjami bardziej przyziemnymi, czyli kasa, a nie typu bo mnie wsadzą do paki jak nie wyjadę, bo to nie ma co się zastanawiać tylko trza pakować walizki i spier$#%$^.

Zanim zaczniemy

Zanim jakkolwiek zacznie się człowiek zastanawiać czy warto i czy kasa jest odpowiednia, warto zrobić dobrą analizę rynku lokalnego, czyli w naszym przypadku w Polsce i ewentualnie konkretne miasto w Polsce. Informacje można pobierać z kilku źródeł, jak na przykład devpytania, devBlogi, czy wynagrodzenia.pl (pojawiają się darmowe podsumowania raportów, wymagana jest darmowa rejestracja, CW korzysta bardzo często z analizy wynikającej z tych raportów).

Także warto zwracać uwagę na newsy z ComputerWorld gdyż i tam pojawiają się dodatkowe informacje dotyczące zarobków informatyków w Polsce. Warto również wprowadzić odpowiednie zapytanie w Googla by dowiedzieć się, że z nami Informatykami wcale tak źle w Polsce nie ma.

Pytanie więc czy jest szansa dostania jednej z tej super ekstra pracy czy też istnieje możliwość przejścia na zawód wolnego strzelca i zbierać kokosy z naszej pracy? Na to pytanie wam nie odpowiem, wszystko zależy od was, ale jak sami widzicie, można spokojnie do 12K Brutto miesięcznie w Polsce (to tak z 3K euro brutto) wyciągnąć nie będąc jakimś tam super specjalistą – oczywiście ma to swoje plusy i minusy :) ale nie o tym tutaj.

Polska

A więc, mimo tych wszystkich pozytywnych informacji z lokalnego runku wciąż chcecie wyjechać zagranicę i robić furorę w innym kraju, ok :) to nic złego. Jednak zanim zaczniecie :) dużo tego „zanim”, zróbcie sobie budżet domowy w którym rozpiszecie dokładnie:

  1. Ile netto a ile brutto zarabiam miesięcznie (jeżeli pracuje)
  2. Ile kosztuje mnie wynajem mieszkania miesięcznie (jeżeli wynajmuje mieszkanie)
  3. Ile kosztuje mnie spłata kredytu miesięcznie (jeżeli spłacam kredyt)
  4. Ile kosztuje mnie prąd/woda/gas miesięcznie w domu
  5. Ile kosztuje mnie telewizja/kablówka/internet/telefon stacjonarny miesięcznie (najlepiej sumować wszystkie te wartości)
  6. Ile kosztuje mnie komórka miesięcznie
  7. Ile kosztuje mnie benzyna miesięcznie (jeżeli posiadam samochód)
  8. Ile kosztuje mnie komunikacja miejska miesięcznie (jeżeli z niej korzystam)
  9. Ile w tygodniu wydaje na jedzenie, ile w miesiącu wydaje na jedzenie (nie liczymy restauracji)
  10. Ile w miesiącu razy idę do restauracji/pubów i ile to mnie łącznie kosztuje
  11. Ile kosztuje mnie ubezpieczanie mieszkania miesięcznie (jeżeli je ubezpieczamy)
  12. Ile kosztuje mnie ubezpieczenie samochodu miesięcznie (jeżeli posiadam samochód i ubezpiecznie)
  13. Ile kosztuje mnie przegląd samochodu (jeżeli posiadam samochód)
  14. Ile wydaje na przyjemności miesięcznie, inne niż te wyżej wymienione (na przykład kino)
  15. Ile wydaję na parking samochodu miesięcznie (jeżeli posiadam samochód i opłacam miejsce parkingowe)
  16. Ile wydaje na wywóz śmieci miesięcznie (jeżeli muszę za to płacić)
  17. Ile wydaje na utrzymanie konta bankowego miesięcznie (jeżeli nie posiadam darmowego konta)

Najlepiej wyniki zapisać na excelu (tak, w LightSwitch jeszcze nie, a access no bez przesady;)) i następnie podsumować ile koszty wychodzą na tydzień, miesiąc, rok, następnie robimy proste obliczenie ile z naszej pensji X brutto która ma wartość Y netto nam zostaje tygodniowo, miesięcznie i rocznie (warto rozdzielić brutto od netto, ułatwi to liczenie kosztów z za granicą).

Następnie przydaje się gdy dodamy gdzieś komórkę z aktualną wartością kupna (kupna gdyż my będziemy przelewać pieniądze z zagranicy na polskie konto, czyli ktoś od nas musi mupić tą walutę) waluty w której chcielibyśmy zarabiać. Od razu też można wprowadzić ją w obliczenia by już potem łatwiej nam było porównywać wartości. Warto wspomnieć tutaj o wahaniach kursu – na przykład euro w ciągu ostatnich 2 miesięcy spadło o 20 groszy i wzrosło o 10 i znów spadło o kilka groszy (3.94 ostatni kurs, początkowy 4.14). Niby nic ale jak będziecie chcieli zrobić przelew 10K euro do polski to różnica 10 groszy to 1 000zł, a za tysiąc złotych to w Polsce można bez opłat (albo nawet z opłatami) przeżyć 2 miesiące.

Mając taką bazę jesteśmy wstanie powiedzieć ile z tygodniowej pensji zostaje nam pieniędzy luźno na koncie, ile zostaje nam miesięcznie a ile zostaje nam rocznie. Wynik, który widzimy jest wynikiem, który chcielibyśmy utrzymać, to znaczy lepiej poniżej niego nie schodzić. Więc jeżeli nawet szukamy pracy lokalnie w Polsce to warto szukać tak by ten ostateczny wynik był wyższy niż nam wyszedł :)

Za granica

No to teraz zaczyna się jatka :) W zależności od tego gdzie chcecie wyjechać, odpowiedź może by różna. Ja postaram się dać przykłady z Irlandii byście wiedzieli mniej więcej co i jak :)

Tak naprawdę naszym celem jest zrobienie prawie takiej samej listy jak powyżej tylko dla innego kraju. Oczywiście z uwzględnieniem jego inności, czyli jeżeli jeździ się po innej stronie ulicy, to warto dodać punkt Cena samochodu, jeżeli będziemy go potrzebować (o czym dowiemy się jak znajdziemy pracę, więc warto od razu to uwzględnić).

Postaram się teraz pogrupować te wszystkie informacje w kilka punktów i zwrócić waszą uwagę na szczegóły.

Mieszkanie

Jest to podstawa, bez tego ani rusz, tutaj musimy się zorientować w przedziale cen wynajmu/kupna mieszkania w danej miejscowości w danym kraju. Bardzo przydatny tutaj jest google, który może znaleźć nam stronę z ofertami wynajmu mieszkań (np.: daft.ie w Irlandii). To na co musimy zwrócić uwagę to wyposażenie mieszkania, czyli takie rzeczy jak pralka, zmywarka, piec, sztućce, żelazko, talerze, krzesła, stoły, łóżka itp. wszystko to co jest związane z mieszkaniem.

Patrzymy na różne oferty i oglądamy co oferują, pomijamy oferty bez zdjęć. W ten sposób jesteśmy się wstanie prawie zorientować w cenach wynajmu mieszkania oraz w tym co ono posiada a czego nie posiada. To czego nie posiada jest bardzo ważne gdyż w przeciwnym wypadku kilka rzeczy trzeba będzie kupić samemu, przez co koszta przeprowadzki rosną.

Warto też od razu wiedzieć na jaki rodzaj mieszkania chcemy się zdecydować: roomshare, dom, mieszkanko, houseshare czy też wynajęcie łóżka u jakiejś rodziny. Za każdym razem cena jest inna i jest ona od 200/300 euro miesięcznie po parę tysięcy euro.

Kolejną rzeczą z mieszkaniem na jaką trzeba zwrócić uwagę to typ ogrzewania (znów Irlandia), wywóz śmieci oraz parking. W zależności od typu ogrzewania cena może nagle wzrosną 100% od ceny bazowej, na przykład ogrzewanie gazowe w Irlandii mniej więcej kosztuje 300-400 euro rocznie, ogrzewanie elektryczne 1200 euro rocznie. Różnica jest znacząca. A skoro tyle kosztuje ogrzewanie elektryczne to ile kosztuje prąd? No i tutaj znów można się przejechać, niektórym mogą nawet przychodzić rachunki po 500-600 euro za dwa miesiące, trochę sporawo. Ja na przykład dostałem rachunek na 40 euro za 14 dni z czego 10 dni po 9h spędzałem w pracy (liczę z dojazdami), przez 10 dni sobie gotowałem (wykorzystywałem piekarnik i/lub płytę grzewczą oraz mikrofalę, średnio piekarnik i płyta grzewcza to 30 minut, zaś mikrofala 5 minut, czyli 5h gotowania, 50 minut mikrofali), w łazience zapalałem światło jedynie kiedy było potrzebne (czyli słońce nie dawało odpowiednio mocno, raczej krótko, nie ma co mówić o godzinach oświetlenia), lampka nocna średnio 3-4h dziennie, lodówka (24h blah!), notebook 5h i to chyba all. Czyli nie za dużo :) Tak po zatym to rachunek za prąd był pierwszym listem jaki otrzymałem. Nawet nie miałem swojego PPSN (o czym później),

Wywóz śmieci w Irlandii kosztuje od 200 do 300 euro rocznie w zależności od firmy, jaką się wybierze oraz ilości śmieci jakie się produkuje (w IRL istnieje opcja pre-pay na śmiecie). Niektóre mieszkania mają za darmo śmieci, niektóre nie. Ja korzystam z jakiegoś śmietnika który traktuje za publiczny ale chyba nie jest ;) przynajmniej miesięcznie oszczędzam 14/20 euro.

Podobnie jest z parkingiem, niektóre gwarantują miejsce postojowe, niektóre nie – co w tedy? Ja mieszkam w centrum, co chwilę ktoś rozwala sobie butelkę o ścianę tak dla jaj bo mu się podoba. Ciekawi mnie kiedy po pijaku rzuci w samochód (ba wczoraj w trzy samochodu rzucali a następnie Hindusa zapakowali to śmietnika i turlali go po ulicy):) a na pewno to się zdarza. Od razu też trzeba pamiętać, iż bez garażu ubezpieczenie samochodu może wzrosnąć (o czym później).

Jeżeli mieszkanie nie posiada zaś urządzeń elektrycznych to ile wyniesie nam koszt ich zakupu. Na to i poprzednie pytania, google da nam odpowiedź, trzeba tylko go odpowiednio o to poprosić. Trzeba jednak liczyć się z pewnymi niedogodnościami jak pokazuje przykład Krzysztofa (Australia):

ireland_01

Internet/Telewizja/Komórka

Internet

Kolejna sprawa do rozpatrzenia, z tym jest różnie i każde państwo ma inaczej. W Irlandii na przykład mając Internet z kabla trzeba doliczyć koszt dzierżawy kabla (nie zawsze) co wynosi przeważnie mniej więcej tyle samo co koszt Internetu (czyli coś około 30 euro), łącznie Internet kosztuje nas miesięcznie 50 euro (link, link), lub przechodzimy na broadband i płacimy za modem 49 euro (w sklepie, 19 euro przez net) a następnie za każdy ściągnięty MB. Także w zależności od kraju torrenty są lub nie są dozwolone więc warto i na to zwrócić uwagę – w Niemczech bym uważał, znajomy ma sprawę za jedną mp3 a że byłoby śmieszniej to mp3 Scootera :)

Telewizja

Zawsze są jakieś opłaty, w Irlandii jest to coś około 250 euro rocznie za to, że ma się odbiornik telewizyjny w domu do tego jeszcze jakaś kablówka, satelita (nawet nie wiem ile to kosztuje). Oni tutaj chodzą i sprawdzają a sąsiedzi donoszą. Bodajże takie upomnienie kosztuje nas 600 euro plus roczna opłata za TV.

Komórka

Jeżeli nie będziemy gadać za często to pre-pay jest najlepszy wydamy 10-20 euro miesięcznie i mamy z głowy (ja wydaje tutaj 20 euro na dwa miesiące – I ostatni raz doładowywałem 1,5 miesiąca temu). Jest to tańsze niż wejście w kontrakt. Jeżeli zaś chcemy wchodzić w kontrakt to trzeba sprawdzić ile to kosztuje oraz czy dana sieć ma pokrycie w miejscu w którym będziemy mieszkać/pracować (u mnie na przykład tam gdzie pracuj to chyba żadna sieć nie ma pokrycia lub po prostu budynek tłumi jakikolwiek sygnał). Można też sprawdzić czy nasza polska komórka (aparat komórkowy) będzie działała tam, jeżeli tak to koszt komórki mamy zgłowy :) jeżeli nie, to jeszcze koszt aparatu komórkowego trzeba wliczyć.

Samochód

Samochód zależy od tego czy będziemy go potrzebować czy też nie. Na to pytanie możemy sobie odpowiedzieć kiedy wiemy gdzie chcemy mieszkać i pracować. Dla przykładu u mnie w Wexford mam 8KM do pracy, niby blisko ale nie ma do niej żadnego autobusu, jedyny sposób dotarcia tam to przejazd samochodem, lub rowerem – dla maniaków jog lub piechota.

Ceny samochodów można łatwo znaleźć w Internecie (carzone.ie), jednak nikt nie mówi o dodatkowych opłatach związanych z posiadaniem samochodu, przez co jak widzimy, że możemy coś kupić za 500-700 euro myślimy, że jesteśmy w 7-niebie. A jest to kompletna bzdura!

Po pierwsze koszty benzyny są dość wysokie (IRL), na przykład tutaj w Irlandii bak może kosztować nawet 100 euro, a ile takich baków będziemy miesięcznie potrzebować?

Po drugie, opłata za korzystanie z dróg i autostrad (nie licząc tych ekstra płatnych), w różnych krajach jest różny lub jej po prostu nie ma, tutaj kosztuje to mniej więcej 250 euro rocznie. I trzeba to posiadać opłacone, bo inaczej jak nas policja zgarnie to mamy przewalone.

Po trzecie przegląd, to jest najtańsze i przeważnie możemy to załatwić za 20-40 euro na okres jednego lub dwóch lat. Ale może on prowadzić do zwiększenia kosztów ochrony środowiska :) gdyż nasz samochód może wydzielać spaliny, które przekraczają jakąś tam dozwoloną normę – tutaj przegląd to nie jak unas 5 minut po sprawie. Tutaj sprawdzają czy klamki dobrze działają itp.

Po czwarte i chyba ostatnie, to ubezpieczanie samochodu bez którego jeździć nie możemy :) w zależności od kraju albo jest ubezpieczenie samochodu albo ubezpieczenie kierowcy. Tutaj przeważnie zaczynają się schody. Po pierwsze w Irlandii jest ubezpieczenie per kierowca, po drugie faceci są dyskryminowani, kobiety to samo ubezpieczenie mogą mieć za połowę ceny! Ogólnie, jeżeli jesteście pierwszy raz w Irlandii, i nie byliście tutaj nigdy wcześniej i dopiero się zaczynacie urządzać to możecie liczyć na koszt ubezpieczenia w okolicach 2500 euro za rok jak nie więcej.

Podliczając to wszystko nagle kupno samochodu wychodzi nam 4K zamiast przysłowiowych 700 euro. I to samochodu z kierownicą po prawej stronie więc nawet nie ma co myśleć o tym by go przywieźć do polski.

Jedzenie

Z jedzeniem jest dość prosto, jeżeli mamy tesco w okolicy lub jakikolwiek odpowiednik tesco, to kupując po promocjach jesteśmy wstanie jeść za 100 euro za osobę na tydzień. Ale trzeba pamiętać, korzystamy z okazji! Czyli kup trzy produkty a będziesz miał taniej o 2 euro. Korzystając w ten sposób ze sklepu można obliczyć dość prosto wartość naszego koszyka: liczba elementów * 2 = suma, którą trzeba będzie zapłacić.

Ja na przykład za 2 litrowy sok pomarańczowy, side-dish, main-dish + deser płacę 12 euro, jedzenia starcza mi na dwa dni, zaś soku na około 5. Woda przeważnie jest bardzo droga, w sklepie przy drodze można kupić 0,75l za 2 euro! W tesco da się znaleźć ofertę 70c za dwa litry, woda nie jest jakaś super ale da się pić.

Piwo w tesco też jest dość tanie a tyskie kosztuje prawie tyle co w Polsce – 6 euro za 4 puszki, oczywiście istnieje tańsza alternatywa, ale bez przesady, sików pić nie będę :)

Jeżeli zaś chodzi o restauracje, to trzeba liczyć minimum 15-20 euro od wyjścia zakładając, że za dużo nie pijemy albo pijemy tap-water. Jeżeli chcemy napić się piwa/wina to średnio wychodzi to 4/5 euro za puszkę/kieliszek.

Pub, trzeba liczyć od 3 do 6 euro za piwo, do 10 euro za whisky oraz do 15 za drinka. Można na jednym wyjściu łatwo z bankrutować :)

Banki

Prawie gdziekolwiek nie pojedziecie będziecie żałować, że wyjechaliście z polski :) na przykład w Irlandii bankowość jest zacofana na maksa, banki otwarte są od 10 do 16 z przważnie ale nie zawsze z przerwą obiadową! (to krócej niż nasze urzędy!!) i jedynym sposobem otwarcia konta lub załatwienia czegokolwiek to jest bezpośrednie pójście do oddziału banku po uprzednim umówieniu się telefonicznie (sic!).

Dodatkowo informacje na stronach internetowych w większości przypadków nie zawierają pełnych informacji a więc tak czy siak trzeba się umówić na spotkanie by się dopytać o funkcjonalność konta (przykład N.I.B, na stronach piszą darmo przelewy do krajów uni europejsiej z listy poniżej, na miejscu mówią ta darmo jeżeli nie ma konwersji waluty, jeżeli jest to opłata za przelew wynosi do 40 euro) – nie ma możliwości kontaktu e-mail, jest telefoniczny ale nawet nie chce mi się próbować bo jeszcze nie zrozumiem co Pani do mnie mamrocze po pseudo angielsku – to kolejny problem, oni nazywają to angielskim, ja to nazywam mamrotaniem bobasa, który próbuje opanować mowę.

Warto też wiedzieć iż bank patrzy na Twoją informację dot. zarobków i może pokręcić głową jak mu się suma na kartce nie podoba! Czujecie czaczę, robicie łaskę bankowi, że przychodzicie na godzinę 10 rano na umówione od 2 dni spotkanie (robicie nadgodziny w firmie by zyskać 3h więcej z rana), a bank wam mówi „sorki nie bo za mało jak dla nas zarabiasz”, albo „sorki ale rachunek na Twoje imię i nazwisko za wywóz śmieci jest dla nas dowodem, że mieszkasz pod danym adresem”, albo „Twój kontrakt wynajmu nie jest dla nas wyznacznikiem Twojego adresu zamieszkania”.

A jak wygląda numer identyfikacyjny osoby w Irlandii? Taki nasz pesel z nipem połączony (Update: przepisy twierdzą <odp. 16 na końcu>, że nie jest to numer identyfikacyjny osoby, a jedynie taki nasz NIP, tylko, że my bez NIPu możemy otworzyć konto, a w Irlandii od 29 czerwca 2009 rok nie) ? Jest na karteczce! Takim zwykłym papierku co można łatwo pomylić ze śmieciami na stole i go wywalić a jak wywalicie go to o koncie bankowym zapomnijcie. Nie licząc, że czas oczekiwania na Personal Public Service Number (PPSN, bo tak go tutaj zwą) to przysłowiowe 10 dni robocze, ja czekam już 30 dni roboczych na drugi z kolei wysłany list z PPSN po tym jak się dowiedziałem, że Pani bardzo nie chętnie mi go wyśle oraz, że mój pierwszy list pewnie został skradziony i teraz ktoś się podszywa pode mnie (sic!), no i skoro mi już drugi też wysłała to nie mogę dzwonić i się dowiadywać czy może wysłać trzeci tylko mam czekać bo na pewno dojdzie najwyżej z większym opóźnieniem niż zwykle (max to 10 dni roboczych, normalnie po 5 dniach roboczych ludzie dostają PPSN). Warto też wiedzieć iż numerek PPSN może dostać w welfare ale listu z PPSN nie, a list z PPSN jest wymagany przeważnie a nie sam numerek, a list można dostać jedynie na skrzynkę pocztową (ale zamotałem) Update: to może wkurzyć ludzi. List PPSN mogą wam wydrukować w Welfare, ale nie zrobią tego do póki naprawdę nie minie duużo czasu, u mnie 30 dni roboczych.

Koszty utrzymania konta też są różne, mogą być darmowe jeżeli wykona się X przelewów w danym terminie, jak i też za każdą transakcję mogą pobierać do 40 centów! Nie dając nam do dyspozycji serwisu on-line (istnieją dwie porównywarki ofert jakie znalazłem dla IRL).

Warto wiedzieć iż karty wydawane przez banki nie muszą być kartami płatniczymi, na przykład w Irlandii dają wam kartę Laser (WTF?) jest ona akceptowalna w ponad 90 000 miejsc w Irlandii – wooooooow, mam VISA, jest akceptowalna w każdym miejscu. Ale nie bank nie może Ci dać visy, chcesz to zapłać X euro – aż się odechciewa posiadania jej.

Warto więc zrobić research banków przed wyjazdem! :)

Choć to co czytam osatnio o prowizjach w Polsce, może jednak rzuci pozytywne światło na to co dzieje się tutaj ;)

Koszty przed „zamieszkaniem”

To kolejna rzecz, na która trzeba zwrócić uwagę, czy firma wam pokryje przelot? Pobyt w hotelu tak byście mogli znaleźć mieszkanie? Czy w ogóle coś pokryje? Warto podliczyć ile by was kosztował przelot, ile by kosztował tydzień w hotelu a potem reszta w jakimś Bed&Brakfest, ważne by wam starczyło pieniędzy do:

  1. Znalezienia mieszkania;
  2. Pierwszej wypłaty;
  3. Pierwszych opłat za mieszkanie.

Teraz gdzie się zatrzymacie to zależy od was, i jak wam będzie najlepiej i najtaniej. Trzeba jednak pamiętać, iż po 2 tygodniach warto ciuchy wyprać a cena 2euro za parę skarpetek może być zabójcza w lokalnej pralni. Warto, więc obliczyć ile by was kosztował miesiąc życia bez mieszkania tak byście byli na to przygotowani – ja aktualnie żyje już 2,5 miesiąca bez konta bakowego i pierwszej wypłaty a wszystko przez ten PPSN, to naprawdę może być ciężki okres :). Koszt takiego przestoju może być warty na przykład dwóm miesiącom życia w wynajmowanym mieszkaniu – mnie 2 tygodnie przez przewalonego Irlandczyka kosztowały 1000 euro, co jest prawie równe dwóm miesiącom wynajmu mojego mieszkania. Te 1000 euro przydałoby mi się teraz by zakupić brakujące rzeczy do mieszkania jak patelnie, suszarkę na ubrania, papier toaletowy itp. nie wziąłem pod uwagę jednej prostej rzeczy: maksymalnej głupoty lokalnych ludzi którzy godzinę przed podpisaniem umowy dzwonią i mówią „Sroki, wiesz moja rodzina będzie się wprowadzała do tego mieszkania na dwa tygodnie za dwa tygodnie, więc nie możecie się wprowadzić, jeżeli chcecie to zostawię to mieszkanie dla was tak by jak oni się wyprowadzą wy moglibyście się wprowadzić”. A następnie jak idiota idziecie sprawdzić „czy aby na pewno dana rodzinka się wprowadziła” i jak się okazuje „nie”. Wtedy wszystko w was się gotuje i bulgocze. Pamiętajcie, więc o tym by założyć dość sporo kasy na pierwszy miesiąc.

Dlaczego więc nie wziąć jakiegoś krótkoterminowego mieszkania? Bo takich przeważnie nie ma, najkrótszy jaki znalazłem to 3 miesiące, współdzielenie domu z rodziną 10 minut samochodem od miasta. Oczywiście w zależności od miejsca, kraju możecie mieć inne oferty. Ale dla przykładu w Irlandii bez PPSN (to ten numerek na karteczce) nic nie zrobicie – konta nie założycie, będziecie mieli największy podatek nałożony na pensje itp., ogólnie przewalona sprawa – a by go założyć potrzebujecie adresu zamieszkania i dowodu iż tam mieszkacie w postaci na przykład kontraktu wynajmu, rachunku na imię i nazwisko lub jakiegoś potwierdzenia od właściciela mieszkania. Więc wynajem mieszkania na miesiąc, dwa mija się z celem, po pierwsze ze względu na umowę – może jej w ogóle nie być (ja tak przez dwa tygodnie mieszkałem, płacąc co tydzień kasę z ręki do ręki), właściciel może się nie zgodzić na potwierdzenie naszego adresu, a i rachunku na nasze nazwisko może nie być -, po drugie potem trzeba zmieniać adres zamieszkania w urzędzie, do którego trzeba się wybrać w godzinach pracy :/ i mieć szczęście bo może się okazać iż danego dnia zrobili sobie labę.

Dobre wiadomości

Na szczęście różne kraje mają coś takiego jak zwrot podatków za pewne rzeczy, w Irlandii jest tego trochę jak na przykład wynajem mieszkania, wywóz śmieci itp. Jest o dobra informacja, jednak nie załączajcie jej w obliczenia – to będzie ekstra bonus i tyle.

Drugą dobrą wiadomością na przykładzie Irlandii jest to, iż ma się gwarancje kwoty X euro (zarobków) niepodlegającej opodatkowaniu. Takie coś jest liczone na podstawie Tax Credits które dostaje się na początku roku (30 dni roboczych czekam na list z revenue, tak jak z PPSN, „poczekaj, dojdzie”), więc jeżeli zaczniemy pracę w 10 miesiącu to nagle na ostatnie 3 miesiące pracy (10, 11, 12) mamy całoroczny tax credit, który powoduje iż nie płacimy podatku :) a i może się tak zdarzyć iż na kolejny rok zostanie przeniesiony! :) super :)

Dodatkowo, niektóre państwa mają coś takiego jak wsparcie ludzi dojeżdżających do pracy i można uzyskać różne zniżki na transport miejski lub tak jak to jest w Irlandii, można kupić rower do 1 000 euro wraz z dodatkami (kaski, nie kaski, światła, pompka itp. itd., masa tego jest) za który będziemy płacić o nasz podatek (20 lub 41% w Irlandii) mniej gdyż rower pokrywa firma dla której pracujemy i która jest zapisana w tak zwanym Bike Scheme. Następnie nasza firma od naszych zarobków brutto miesięcznie/tygodniowo jak chcemy, przez maksymalny okres 12 miesięcy, odejmuje odpowiednią wartość roweru, przykład jak to działa można znaleźć tutaj (znów chyba jakoś zagmatwałem).

Łącznie

Wypisałem to na co moim zdaniem trzeba zwrócić uwagę, pewnie przegapiłem paręnaście rzeczy, ale w takim razie proszę uzupełnijcie listę :)

To wszystko, co mamy sumujemy staramy się dopasować do naszej tabelki w excelu i obliczamy ile nas łącznie koszt życia rocznie będzie wynosił.

Teraz naszym zadaniem jest znalezienie takiej oferty pracy by różnica pomiędzy naszymi zarobkami a wydatkami była równa lub większa sumie euro (po przekonwertowaniu z PLN) jaką byśmy odłożyli w Polsce. Najlepiej znaleźć taką ofertę, która da minimum 3 * suma_z_polski_w_euro (to nam da gwarancje dobrego życia w kraju, w którym koszty ów życia są większe niż w Polsce). W przeciwnym wypadku możemy się przejechać na zmianie miejsca zamieszkania. I wyjazd może być kompletnie nie opłacalny. W szczególności kiedy zamierzamy kupić paręnaście rzeczy w danym kraju, jak pralka, samochód itp.

Na koniec

Ceny jakie podawałem dotyczyły Irlandii, jednak większość z nich znajduje odzwierciedlenie w innych krajach Europy jak na przykład Niemcy, gdzie niektóre rzeczy mogą być tańsze a inne droższe. Warto jednak mimo wszystko zrobić research dla danego kraju poprzez google. A dopiero potem szukać pracy. Dla przykładu w Niemczech na stanowisko programisty należałoby szukać ofert tak od 80K euro rocznie z wyż, w Irlandii tak pewnie od 50K w zależności od rejonu, w którym będziecie mieszkać.

Na przykład życie w Dublinie za 30K euro brutto jest jak życie w Warszawie za (jeżeli weźmiemy pod uwagę iż wynajmujemy mieszkanie za 2K miesięcznie – uśredniona cena wynajmu mieszkania w wwa) 50K netto gdzie 30K idzie mieszkanie i opłaty z nim związane. Trochę mało nam zostaje do życia, 20K na cały rok, co daje mniej niż 1700zł miesięcznie na wyżywienie i przyjemności plus ciuchy i wakacje. Oczywiście jest to i tak dużo – te 1700zł i jak się weźmiemy w sobie to nawet na 4 tygodnie w Egipcie wystarczą. Ale nie jest to coś super, w szczególności, że jesteśmy wyjemasta informatykami :)

Dobra, dzięki mam nadzieję, że nie zanudziłem, bo trochę stron się z tego „krótkiego” postu zrobiło. Jeżeli macie coś do dodania, lub uważacie, że nie potrzebnie na coś zwróciłem uwagę, lub nie zwróciłem uwagi czy też się pomyliłem, to dajcie znać w komentarzach, takich postów jest mało w sieci i sądzę, że ludziom to się może jednak na coś przydać :)

PS.: Zrobiłem kila założeń w tym postcie, pierwsze i najważniejsze wyjeżdżamy okresowo nie na stałe. Drugie jedziemy sami nie z dziewczyną żoną. Przy wyjeździe na stałe lub długoterminowym (ponad 2-3 lata, które tak naprawdę mogą się zamienić na stałe znając życie) należy zwrócić uwagę na kulturę danego miejsca, na to czy jeżeli założymy rodzinę to będzie gdzie dzieci posłać do szkoły, na uczelnie. Czy my także będziemy mogli się tam czymś zająć – na przykład wyjazd na Antarktydę trochę ogranicza możliwości ;) Zaś jeżeli do tego dołożymy dziewczynę/żonę to warto pomyśleć o tym czy i ona tam znajdzie pracę, zajęcie. Nie ma nic gorszego niż spędzanie 8h samemu w domu bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek do tego bez pracy :/ to na maksa demotywuje, taka osoba przestaje być sobą po jakimś czasie. Czyli w obydwóch przypadkach, czeka nas duuużo więcej pracy z analizą tego czy warto :)

11 KOMENTARZE

  1. nie moge napisac ze to jest dobry czy zly ruch. Calosc tekstu opiera sie na zalozeniu ze jedziesz by zarobic i wrocic. Jezeli zas planujesz inaczej swoja przyszlosc to raczej bym tylko patrzyl na to czy naprawde warto wyjezdzac i co Ci da praca w Szwecji czego Ci nie da praca w polsce – miedzy-kulturowe srodowisko pracy? jezyk? itp itd. Wiekszosc rzeczy mozesz miec w polsce a jezyk jedynie wtedy sie plynnie i ladnie opanuje kiedy naprawde bedzie sie mialo od kogo uczyc. Ludzie po 4-5 latach w Irlandii nie sa wstanie dalej plynnie i poprawnie mowic po angielsku. To samo tyczy Londka, gdzie mieszanina kulturowa jest taka iz akcent angielski zanika tam w jazgocie hindusow, polakow, rosjan, niemcow, hiszpanow, wlochow, japonczykow i wielu wielu innych nacji :)

    Wiec jezeli masz pomysl na przyszlosc i Szwecja jest w tym planie/pomysle to ja bym nie patrzyl na nic innego tylko pakowal walizki i jechal. Wrazie co po roku sie wroci z workiem doswiadczen na plecach :)

  2. Gutek, a czy masz jakieś doświadczenia z pracą typowo kontraktową ? Przyznam szczerze, że jak ostatnio zobaczyłem oferty 350-750 funtów / dziennie na stanowisku Silverlight Developer to zaświeciły mi się oczka i przybyło motywacji do pracy nad sobą. Jeśli masz jakieś własne doświadczenia lub znasz obce doświadczenia związane z tego typu pracą (np. kontrakt 6 miesięczny w Londynie) to weź proszę się podziel.

    Pozdrawiam,
    Lukas

  3. Wszystko zależy od tego czy tam zamierzamy zostać czy też nie. Jeżeli nie zamierzamy to należało by wracać do Polski przed wejściem euro aby ewentualnie więcej zarobić. Większa wartość pieniądza z funta brytyjskiego na pln. Potem z funta na euro będzie zdecydowanie mniej. Podejrzewam że pewna cześć ludzi wróci do Polski przed zmiana pieniądza.

  4. Wszystko zalezy tak naprawde. Ciezko jest na to odpowiedziec. Firma moze dac Ci kompa, moze go nie dac. Moze Cie wspomoc z znalezieniem mieszkania, moze tego nie zrobic.

    Kontrakt jest roznie traktowany, na przyklad kontrakt w MS w UK polegal na tym ze przychodzilo sie z wlasnym kompem i na nim pracowalo (znajomy byl kontraktorem tam), tutaj ja dostalem kompa i troche mnie wspomogli z mieszkaniem (dali mi na 3 dni w hotelu).

    w UK, jak dobrze poszukasz to znajdziesz pokoj do wynajecia za 300 funtow tygodniowo w centrum. Tutaj jest to dosc wazne, by byc "blisko pracy". Chyba ze masz ochote na godzinne przezadzki metrem i placenie ponad 100 funtow za miesieczny bilet (w zaleznosci od zone w ktorym bedizesz mieszkal). Takze metra tam roznie dzialaja, wiec z rana mozesz sie skapnac ze nie masz jak dojechac do pracy metrem i wsiadasz w autobus i boom, korki Cie zatrzymuja na maksa. Takze mieszkajac w centrum masz dostep do pubow itp ktore w wiekszosci sa zamykane o 23 i ostatnie metro jedzie o 23:30 czy jakos tak.

    Kolejna rzecz czy to jest kontrakt na projekt czy "ogolny" jak na projekt to moze byc ciekawie bo potrzebuja ludzi do czegos konkretnego, jak "ogolny" to moze sie okazac ze bedziesz wypelnial komorki w excelu co moze Ci gnebic ale kasa z tego i tak bedzie niezla :) Trzeba tez sie zorientowac czy bys szedl tam "sam" czy przez "firme" to znaczy czy jakas firma w UK by Cie nie zatrudnila i tam wypozyczyla czy ty jako firma tam idziesz. Jak wtedy to zalatwic z zarobakmi, pewnie jakas firme w UK by sie oplacilo otworzyc.

    Jezeli jedyna motywacja jest kasa i ze chcesz zarobic i to w londku to im wiecej wyciagniesz tym lepiej. Za 350 bym nie jechal w polsce mozesz miec duzo lepsza oferte. Za 600-750 bym pojechal (ale to ja, i to pod wzgledem kasy). Pamietaj ze od tego trzeba podatek odciagnac a nie wiem jak to jest na "krotko" terminowych kontraktach, ale pewnie i tak w UK bys musial placic.

    Dodatkowo takie kontrkaty w UK przewaznie wylapuje sie na miejscu. Jak bedizesz z polski aplikowal to firmy moga nie chciec Ciebie tylko z jednego wzgledu – nie masz jak sie pojawic na interview jutro o 8:30 rano w centrum londka. Wiec jezeli Cie interesuje praca lub kontrakt tam, podpakuj sie wiedza, zrob jakies fajne portfolio wyjedz na miesiac i jezeli po miesiacu/dwoch nic nie znajdziesz wroc.

    nie wiem czy pomoglem :)

  5. Bardzo fajny wpis. Jak podałeś ceny jedzenia to się trochę zdziwiłem, myślałem, że Irlandia jest tańsza od Austrii czy Hiszpania. Jak się okazuje szczególnie produkty lokalne (jedzenie, ceny mieszkań, etc.) są niewiele tańsze w Irlandii.

  6. Dzięki za podzielenie się informacjami.

    Teraz jestem bardziej świadomy tego typu kontraktów.
    Jak dla mnie to nie pozostaje nic innego jak spróbować swoich sił. Cel dosyć ambitny bo wymaga odpowiedniego przygotowania, choć przyznam szczerze, że ostatnio kumpel (kilka projektów zagranicznych na koncie (Kanada, Niemcy, Szwajcaria)) burzy mój światopogląd w tym temacie. Tzn. według niego dużo hindusów pcha się na tego typu kontrakty nie posiadając odpowiedniej wiedzy technicznej, doświadczenia oraz z umiejętnościami językowymi co najwyżej średnimi.

    Możesz Gutek napisać coś od siebie na ten temat ? Czy my Polacy za bardzo rygorystycznie podchodzimy do siebie i własnych umiejętności w porównaniu do ludzi z innych krajów pracujących w tej samej branży (oczywiście zdaję sobie fakt, że nie można wrzucić wszystkich do jednego wora i generalizować) ?

    Jestem bardzo zainteresowany spróbowaniem pracy za granicą, chociażby ze względu na inną kulturę pracy, płacy, codziennego życia, jednakże zastanawiam się czy za bardzo nie nakręcam się idealizując zachód względem naszego kraju.

  7. Sorki, ze dopiero teraz odpisuje.

    My polacy podchodzimy do siebie maksymalnie negatywnie. Ma to swoje dobre i zle strony, zle takie ze mowimy sobie a po co? do czego nam to potrzebne? przeciez nie umiemy "perfekt" – taki lizard brain jak to nazywa Seth. Z drugiej strony kiedy przewaznie stwierdzamy ze cos umiemy to umiemy to.

    Tutaj mowie o ogole, nie o przypadkach ktore sciemnaja w CV itp. u nas na szczescie rynek IT jest dosc mocno rozwiniety i osoby nie znajace sie na rzeczy sa wylapywane i porownywane do innych znajacych sie. Ale takze taka osoba mniej kasy chce lub mozna jej dac mniej kasy. Wiec i u nas mozna spotkac "hidusow" nie potrafiajacych programowac w firmach, jak i mozna spotkac wyjadaczy ktorym nie poszla rozmowa i sa jako juniorzy w firmie – na przyklad ja wszedlem na jedna rozmowe kwalifikacyjna, na ktorej zostalem zmiazdzony kompletnie przez pytania, w ktoryms momencie sie po prostu wylaczylem – 1-1,5h testu z .NET i technologii pochodnych, nie testu abc ale pytanie odpowiedz. Potem jak przyszlo do napisania prostego kodu na kartce to sie jebnalem i powiedzialem ze % zwraca calosc a nie reszte. i caly algorytm oparlem na tym stwierdzeniu, ktore po 5 minutach od wyjscia walnelo mnie toporkiem tak jak Jakub Wedrowycz tylko potrafi. Po tej rozmowie zastanawiam sie nad wprowadzaniem do CV informacji czy znam sie na czyms bo zawsze mozna natrafic na pytania typu: jak zwiekszyc maksymalna liczbe watkow mozliwych do utworzenia przez jeden proces w systemie? jak to zrobić w .NET? Rzeczy bardzo specyficzne… tak naprawde nie wykorzystywane na codzien a jednak… napisac ze znam sie na aplikacjach wielowatkowych czy nie? skoro nie bylem wstanie odpowiedziec na powyzsze pytania?

    To samo tak naprawde tyczy tych prawdziwych Hindusow, tam co roku okolo miliona jak nie wiecej studentow konczy informatyke, mozna wsrod nich znalezc osoby zajebiscie dobre jak i zajebiscie lamerskie. Indie sa dosc ograniczone pod wzgledem pracy a dodatkowo zarobki tam sa niskie wiec te milion osob zaczyna szukac pracy, a gdzie ma jej szukac? najlepiej w europie, w stanach – mozna duuzo zarobic, baaa nawet porownujac najnizsze miesieczne zarobki w stanach (zgodne z przepisami oczywiscie) to w indiach trzeba na cos takiego parunastu miesiecy jak nie roku. Wiec ja sie osobiscie nie dziwie ze jest wylew hindusow, dziwie sie jak oni przechodza pewne rozmowy, ale zakladam iz sa testowani – jezeli nie to masz odpowiedz, jezeli sa to przewaznie dobrze wypadli, sa odpowiednio tansi od swoich konkurentow z danego kraju wiec warto w nich zainwestowac.

    Zas co do jezyka… u nich prawie kazdy mowi po angielsku, problem polega na tym iz mieszaja oni ten jezyk ze swoim hinduskim przez co wyglada to tak jakby nie potrafili mowic. Slownictwo i skladnie przewaznie maja opanowane. Ale prawda jest taka ze trudno jest zrozumiec co mowia, jednak w prowonaniu do polakow nie wstydza sie mowic. I to zmienia postac rzeczy. Polak jak widzi "perfekt angielski" to do poki nie bedzie mowil jak native speaker nie bedzie aplikowal bo nie chce sobie zrobic wstydu – moim zdaniem glupota.

    Jezyki mamy jako polacy caliem niezle opanowane, wystarczy wejsc na ulice w Londynie by zorientowac sie iz jestesmy wstanie wiecej poprawnych zdan sklecic niz 30% populacji przemieszczajacej sie ulicami.

    Problemy oczywiscie nastepuja kiedy akcent zaczyna sie zmieniac – w sensie akcent tubylcow. W Irlandii jest on prawie nie do zrozumienia i to nie tylko dla obcokrajowcow, ale dla nich samych rowniez. Dzis pilem pifko z angolem ktory siedzi w irlandii przez 7 miesiecy. JEst z pod Manchesteru i udawalo mi sie go spokojnie zrozumiec, choc dziwil sie (Manchester ma specyficzny akcent), zas obydwaj mamy klop z zrozumieniem ludzi tutaj w Wexford na ulicy. On twierdzi ze sie juz zaczyna wylapywac wiekszosc zdania jednak wystarczy spotkac troche starsza osoba i mowi ze juz nie ma co dalej rozmawiac – a Irlandczyk w koncu ma perfekt angielski nie? :)

    nie wiem czy to odpowiedzialo na pytanie, ale na pewno dalo jakis poglad :)

  8. Moze nie to ze wroci ale IMO powinnismy bardziej inwestowac w ZL, ktora bedzie sie umacniac a euro jest teraz dosc nie pewna waluta w szczegolnosci przy kryzysach takich jakie ma gracja. Wiec ja bym raczej trzymal all w zl zas jedynie kase potrzebna na zycie w euro/funtach. Teraz jest latwniej kiedy w 10 minut mozna zalozyc konto w mbanku w danej walucie. Przelew za darmo z Funta na Funta a potem tylko po kosztcie kupna waluty w danym baku wymiana. Jezeli nie to przylot do polski i wymiana w kantorze (maja lepsze kursy niz banki) :)

  9. Ja pracuje jako MOSS developer + support, mala firma zajmuje sie praktycznie calym IT, na jednej z wysp hiszpanskich. 3,7k euro na reke. ogolnie to calkiem niezle sie tu maja specjalisci, koszty sa troche nizsze niz w irlandii czy Anglii. Bylem w UK 3 lata i finansowo jestem bardziej zadowolony z hiszpanii.

Comments are closed.