Prawda jest jednak taka, że im więcej sami się ruszamy, im więcej wysiłku wkładamy w ćwiczenia, w ruch, uprawianie sportu, tym mniej mamy ochotę na niezdrowe rzeczy takie jak…

Papierosy Sport
źródło: http://retro.pewex.pl/471284/Papierosy-Sport
side note: u mnie mama wiedziała ale nic nie mówiła ;)

Oczywiście, im więcej trenujemy tym większy apetyt, ale nasz organizm potrafi bardzo dobrze reagować na to co mu dostarczamy.

Jeżeli ćwiczymy intensywnie przez okres tygodnia, dwóch to raczej zmiany nie będą widoczne. Jest to też za krótki okres by w ogóle zobaczyć różnicę w efektywności w trakcie wykonywania ćwiczeń w zależności od tego co zjedliśmy, wypiliśmy, zapaliliśmy dzień wcześniej jak i tego samego dnia.

Jednak jak już ćwiczymy odpowiedno długo, to nasz mózg sam zacznie łączyć kropki -> wypijesz teraz 3 piwa to jutro z rana będziesz się źle czuł a ćwiczenia o 12 pójdą Ci dużo gorzej. Inny przykład? Zjesz tego przepysznego tłustego burgera i zapomnij o ćwiczeniach wydajnościowych następnego dnia. To sam się tyczy jedzenia i picia tego samego dnia. Nasz organizm w którymś momencie podnosi małą czerwoną flagę “Uwaga, to nie jest dobry pomysł”. Problem w tym, że jest to mała czerwona flaga, którą łatwo zmiażdżyć mówiąc “mam najlepszy pomysł”.

Takie niuanse są do wyczucia. Im więcej będziecie ćwiczyć tym lepiej i bardziej będziecie na nie wyczuleni. Nie wspominając już o fajkach. Których po dużym wysiłku wydajnościowym aż nie chce się palić (albo to może tylko ja, 17 lat palenia, około paczki dziennie a po półmaratonie prawie cały dzień nie chciało mi się palić, czy ciężka sesja na siłce i 3h bez fajek).

Więc jednak jest coś w tym, że uprawiając sport sami siebie naprawiamy, jedząc rzeczy które są zdrowsze, lepiej dla nas przyswajalne, mniej pijąc i mniej paląc. Kolejny plus na to, że warto jednak się RUSZYĆ!

PS.: zdrowe jedzenie wcale nie oznacza, że nie można zjadać świństwa też, tylko piszę, że nasz organizm zapali nam lampkę. Albo, w sytuacjach niedoboru czegoś, sam zachęci do zjedzenia największego syfu pod słońcem, na który mieliśmy ochotę już od dawna :) Plusem jest to, że jednak w ciągu następnych 1-2 sesji ćwiczeń, my się tego świństwa pozbędziemy z organizmu. No proszę i w PS kolejny powód na plus: ćwicząc, możesz jeść co chcesz – ale bez przesady ! :)

4 KOMENTARZE

  1. Hmmm… o ile zgadzam się w 100% ze stwierdzeniem, że to co jesz/pijesz/zażywasz ma wpływ na to jak żyjesz to o ile sport to zdrowie to przesadą jest jego uprawianiu z przesadą.
    Nadmiar sportu może zaszkodzić nie tylko zdrowiu co udowodnił Filipedes, a którego cała ludzkość z uporem maniaka naśladuje tryumfalnie udowadniając, że się jednak da, tylko po co?

    • @ohdev

      Tak jak w ostatnim zdaniu, wszystko można ale bez przesady. We wszystkim trzeba znaleźć złoty środek. Dla jednych będzie to godzinna dziennie na średniej intensywności, dla innych 3 na dużej. Ale organizm nam powie kiedy za dużo to za dużo. Mamy mądry sprzęt, bardzo. Trzeba go tylko słuchać. Zaś to czy go ogłuszymy tabletkami i innymi środkami to zależy wyłącznie od nas i naszej “mądrości”.

  2. Jak we wszystkim, nie nalezy przesadzać – trzeba znać umiar i ograniczenia wlasnego organizmu. Co nie zmienia faktu, ze tą poprzeczkę trudności warto podnieść coraz co wyżej.. Zamiast 100km rowerem tygodniowo, to 200.. 300 a potem.

    Ale wracajmy do meritum. Cokolwiek byśmy nie uprawiali, to warto to robić dla wlasnego zdrowia, samopoczucia i przyjemności.

  3. Dla każde granica leży gdzieś indziej, zależy od wytrenowania. W moim przypadku zacząłem od delikatnego bieganie jakieś 4 lata temu 3 razy w tygodniu, po ok 30 min i to był max moich możliwości. Obecnie nie wyobrażam sobie dnia bez aktywności basen, rower, bieganie i to raczej intensywnie. Należy pamiętać że organizm potrzebuje ruchu i potrafi się super zaadoptować.

Comments are closed.