No po prostu chodziłem. Z żoną na pieńku. W pracy też nie fajnie. Jakby ktoś mi smsa napisał to bym… znacie taką piosenkę Limp Bizkit?
No właśnie tak się czułem. Do póki żona nie powiedziała:
Wiesz co, idź pobiegaj
No po prostu jakbym zjadł snickersa. Po godzinie wracam jak nowo narodzony. Uśmiechnięty od ucha do ucha. I by poprawić mi tak samopoczucie wystarczyło że… przez godzinę biegałem w kółko jak kundel za swoim ogonem (no to kółko miało 5km i do ogona nie dobiegłem ale się starałem). Pół biedy. Jak wyszedłem to moje nogi… ach one tego pragnęły, pragnęły tego ruchu, same skocznie się ruszały. Dopiero potem mózgu wysłał bodziec “hola hola nie szalejta tak bo bieg się skończy zanim się zacznie” – ale dopiero po tym jak nogi się już wyszalały. To prawie jak z dziećmi ;)
To jest naprawdę niesamowite co może dać nam godzina jednostajnego wysiłku. Jakie to odpala mechanizmy w organizmie, że z wkurzenia człowiek przechodzi w stan euforii. Zmęczenia też, ale prze euforię tego nie czujemy. Taka godzinka odświeża tak jak chłodny prysznic w upalne dni, dobry lager gdzieś na plaży w Tajlandii czy Portugalii. Czujemy się po tym jak nowo narodzeni. Dobra kolana mogą boleć, ta łydka… warto by było ją rozmasować. Ramiona? Dobrze, że już dalej nie biegnę bo bym chyba padł. Ale mimo wszystko, przez to wszystko przebija się euforia i taki mały głosik: kurka, brawo, wyszedłeś, przebiegłeś, super!
Gratulacje, właśnie doświadczyłeś euforii biegacza. Endorfiny zostały wstrzyknięte do twojego mózgu przy utrudnionym oddychaniu. Ogólnie, byłeś na wyczerpaniu, dostałeś stresa bo zmienił Ci się tryb oddychania. A to zaś powoduje zastrzyk endorfin, bo w końcu nasze ciało jest tak zajebiste, że nie chce byśmy się stresowali, bo po co? :) fajnie co? Masz doła, idź zmęcz się, poczujesz się lepiej.
Problem tylko jest taki, że to może uzależniać. Jak dużo biegamy, to czasami mamy głód biegu. Który potem zmienia się wkurzenie. Znów nie każdy i nie twierdzę, że to jedyna i słuszna prawda. Wiem jak jest u mnie. Dokładnie wiem CZEGO potrzebuje, by sobie humor poprawić. Plusem jednak jest to, że chyba naprawdę ciężko w pełni się uzależnić od tego. To znaczy, czujemy głód, wiemy co trzeba zrobić. Ale znów, NIE MUSIMY, możemy. A im dłużej będziemy bez biegu tym mniejsze parcie.
Tak czy siak, dla własnego zdrowia. Idź rusz się :) Najpierw powoli (przez kilka tygodni), jak żółw ociężale, ruszaj spacerem po trasach ospale, i biegu przyspieszaj (po kilku tygodniach) i gnaj coraz prędzej, gładko tak, lekko tak, tocz się w dal.
Trochę dziś za wietrznie na rower, więc może bieg jest alternatywą. Choć jak zobaczę, że gałęzie drzew się nie kołyszą to szybki cross-dressing (przebieranie LOL) w sportowy strój i poniżej 30km nie schodzę!
@Tomek
:) i tak trzymać :)
@Gutek
Wczoraj przywróciłem ustawienia fabryczne mojej Nokii, toteż po instalacji Endomondo w domyślnych ustawieniach nie miałem komunikatów o przebytych kilometrach. Z racji tego, że było deszczowo, nie chciało mi się zatrzymywać i spoglądać na tel, poza tym jakoś działałoby to demotywująco (brak takiego słowa w słowniku Firefoxa…) – jechałem przed siebie.
Większa część trasy miała dobre ścieżki rowerowe (poza Żeraniem, tzn tą częścią pomiędzy mostem płn i rondem żaba).
No i na koniec zaskoczenie – 49km ;-)
Zero zmęczenia podczas jazdy, natomiast organizm potrzebował regeneracji – spałem jak kamień ;-)
https://s21.postimg.org/z5l3b9z47/aaa.png
Comments are closed.