Na początku kiedy zacząłem pracować zdalnie, dość często pytali się mnie znajomi jak ja to robię, że daję radę. Że się mobilizuje, że ustalam godziny pracy i ich się trzymam, itp. Itd., i co najważniejsze, jak to jest, że mi nie brakuje kontaktu międzyludzkiego. Cały czas słyszałem tylko – tak, jeszcze zmotywować się byłabym wstanie, ale tak codziennie bez ludzi? To ciężko. I wiecie… nie jestem introwertykiem (a może jestem? Ale nie takim… pełnym) i się okazuje, że mi tego też brakowało, ale nie odczuwałem tej potrzeby gdyż znalazłem dla niej zastępstwo. Mianowicie od kiedy pracuje zdalnie zawsze miałem chat buddy.
To co u nas informatyków jest częścią wspólną to, to, że jak pracujemy nad problemem to lepiej by nam nie przeszkadzano. Budujemy model w głowie i wystarczy jedno pytanie by nam on się rozpadł. Dlatego też znaczna część z nas lubi pracować w ciszy, z daleka od ludzi. Najlepiej zdalnie. Jednak im więcej się izolujemy tym nasza chęć wyjścia z domu, spotkania się z innymi czy nawet rozmowy – zanika.
Ja miałem to szczęście, że od kiedy pracuje zdalnie miałem osobę z którą byłem wstanie rozmawiać w trakcie dnia. Nie musiała to być osoba obok mnie, mogła to być osoba z innego miasta, kraju dostępna przez chat/slack – stąd chat buddy. Taki chat buddy, to kumpel/przyjaciel z którym możemy codziennie porozmawiać o wszystkim i o niczym. Co u niego słychać? Czy rodzinka zdrowa? Taki social wykonywany poprzez jakiś komunikator internetowy (w kontekście pracy zdalnej samemu). Nie jest tutaj ważna komunikacja synchroniczna, to może być w pełni asynchronicznie. Jednak ważna jest ta świadomość, że prędzej czy później odpowiedź się dostanie.
Taki prosty zabieg socjologiczny spowodował, że nawet mając tygodniowe odstępy między normalnym kontaktem ludzkim, zostawałem przy zdrowy zmysłach. A skąd wiem, że to działało? Bo jak już mi tego chat buddy zabrakło i miałem kilka cięższych dni w robocie to czułem, że wystarczy tylko, żebym z kimś pogadał a wszystko będzie ok. Także obserwowałem jak moje zdolności wyrażania się zanikały z czasem. Jak nie potrafiłem przekazać tego co chcę powiedzieć/napisać. Takie proste rzeczy, a jednak dołowały.
Nie należy mylić też chat buddy z facebookiem czy twitterem. To jak rozmowa telefoniczna, możemy ją wykonać lub nie, ale jak już wykonamy to nie spowoduje ona 20 kolejnych połączeń :) Takiego wirtualnego chat buddy można sobie wyobrazić jako dobrego kumpla siedzącego biurko obok, który jest cicho wtedy kiedy chcecie, i odzywa się wtedy kiedy tego oczekujecie.
PS. Każdy z nas jest inny, każdy wymaga mniej lub więcej kontaktu między ludzkiego. Jednak, nie spotkałem jeszcze osoby która by w ogóle go nie wymagała. Jeżeli nie w pracy to po pracy. Jak nie codziennie, to raz na tydzień. Ale są ludzie którzy z braku kontaktu czerpią energię do medytacji i dostrajania się w rytm wszechświata.
PPS. Moim zdaniem motywacja nie jest najgorsza w pracy zdalnej. To da się załatwić, da się wyuczyć, da się wprowadzić bodźce które spowodują, że zaczniemy się motywować lub przejdziemy w stan pracy. Jednak część socjalna… ta, jest trudna. Nie tylko siedząc przed kompem ;)
Mnie brakuje tej części międzyludzkiej ale niekoniecznie związanej z rozmowami: tzn chowania się do szafek i straszenia tych co chcą tam zajrzeć, podrzucania zdjęć kotów w dziwne miejsca, hodowli ostrych papryczek i przygotowywania z nich “Maćków” (czyli Michałków z papryczką w środku), przejmowania wieży BT i puszczania z niej dziwnych dzwięków, itp itd :)
?? No takiej osoby też mi brak :) a Maćków z chęcią spróbuję :)
No ja bym zwariowal gdybys byl w moim zespole
;) nie wiem czy to pozytywne czy negatywne ale ??
Też mi tego brakuje!
Jak nie zwariować w pracy zdalnej – Jakub Gutkowski
Dziękujemy za dodanie artykułu – Trackback z dotnetomaniak.pl
Motywacja nie jest szczególnym problemem również w moim przypadku. A jeśli chodzi o social to tak, przyznaję Ci trochę rację, ale tylko trochę. Przy pracy zdalnej jest się dużo bardziej odpowiedzialnym za swój czas niż w przypadku jazdy do biura. To ma duże znaczenie. Rozmawiając ze znajomymi, którzy w ogóle nie wyobrażają sobie pracy zdalnej (wciąż IT) i patrzą na mnie jak na kosmitę, słyszałem argumenty, że “rano mogę na rowerze pojechać do pracy, a będąc w domu kiedy to zrobię?”. Serio. Trudno było go przekonać, że przecież wciąż może rano jeździć na rowerze tylko, że w tym przypadku może jechać gdzie chce, a nie dzień w dzień w to samo miejsce. Że czasu ma tak samo dużo. Pytanie tylko, czy faktycznie wychodziłby z domu? To samo z socjalem. Ja akurat pracuję w domu tak jak w biurze, czyli 9-17 z rzadkimi wariacjami w tym temacie. Ale po pracy częściej wychodzę, spotykam się z ludźmi lub chociażby gadam z nimi online. I tym razem nie ograniczam się do znajomych z pracy. Oczywiście nie zawsze wychodzi :P Ale fajnie jest mieć tą większą swobodę w planowaniu swojego czasu niż mieć dni takie, że rano planuje się wyjście gdzieś po pracy, a wracając z biura jest się tak styranym, że marzy się tylko o wygodnym łóżku, lub chwili samotności :P
Absolutnie :) zmiana punktu widzenia i postrzegania pracy jest istotnym punktem przed przejściem na pracę zdalną. Co do wychodzenia “po pracy” jak najbardziej :) trzeba mieć tylko z kim :)
Pracuje zdalnie od początku stycznia na początku balem się o to że nie będzie z kim gadać i będę często zostawiony sam sobie, a przecież dobrze wiemy że nie wszystkie problemy rozwiążemy “najlepiej” sami. Natomiast okazało się że korzystamy z Lync i wszyscy wolą dzwonić niż pisać co też dla mnie jest lepszym rozwiązaniem. A i nad wspólnym zadaniem można posiedzieć z zdalnym pulpitem czy przejętą kontrolą. Zgadzam się z twoim artykułem bez takiego kontaktu, wymiany informacji i tzw pogadania “o dupie Maryni” byłoby gorzej i pewnie brakowałoby mi starej pracy z której gromada ludzi biegała od pokoju do pokoju drąc gęby i nie dając się skupić. Aczkolwiek teraz właśnie czuje że to jest praca dla mnie. Wiem że pracuje w ten sposób krótko i moje zdanie może ulec jeszcze zmianie, ale na tą chwile nie zamieniłbym pracy zdalnej na żadną inną nie zależnie czy mieliby tam pokoje rozrywki czy inne czaso-umilacze. Ja osobiście cenie sobie spokój brak szefa za plecami ponaglającego z wykonaniem zadania a i swoje biuro w domu mogę urządzić jak chce :) -> DART już zamontowany :)
I super ! Trzymam kciuki za to by zawsze było przynajmniej tak dobrze i fajnie jak masz teraz :) polecam jeszcze sprawdzenie pracy rozproszonej – wyjedź z domu do Hiszpanii na miesiąc i pracuj stamtąd :)
Hehe koleżka tak robi. Byliśmy już we Włoszech w zeszłym roku. Ja miałem urlop on pracował do 16 a potem korzystał z uroków pogody i klimatu. W tym roku obydwoje jedziemy jako pracujący tym razem zmienimy kraj na Hiszpanie (chyba jesteś jasnowidzem :)) a konkretnie Barcelona. Także praca rozproszona również będzie wałkowana bo po co siedzieć w zimnej Polsce jak na airbnb można wyrwać coś naprawdę korzystnego i opłacalnego. Dzięki za miłego słowa i również trzymam kciuki za ciebie.
Pozdrawiam.
??
Kurna mam z tym spory problem. Chat buddy ani telefon nie bardzo mi pomagają. Na razie sprawdza się siłownia – to dobre miejsce bo możesz ale nie musisz wchodzić w interakcje z ludźmi, możesz “sterować” z kim chcesz uprawiać social (inni ludzie przychodzą o 11 a inni o 19). Mimo to czuje że dziczeje – mam cztery lata pracy z domu.
Każdy sposób jest dobry jak się sprawdza :) u mnie chat buddy zastapił Crossfit Ursynów :)
Mógłbyś dodać tą wzmiankę o CrossFit Urynów do artykułu.
Problemem jest sam “chat”, który ma niską przepustowość. Spotkanie się z kimś na żywo ma dużo większą. Poza tym wspólnie spędzany czas ma dużo naturalnych przerw, którego nie ma już na chatie. Podczas komunikacji asynchronicznej ten czas oczekiwania na odpowiedź lub wzajemnego milczenia spędzasz bardziej “produktywnie”. A tam mogą kryć się nowe pomysły, tam ma też szansę budować się więź między ludźmi, gdy wspólnie myślimy o tym, co zostało powiedziane. Nie mówiąc już o tym, jak wspólnie coś zrobimy!
Dlatego ten luźno rzucony CrossFit Ursynów jest dla mnie dużo lepszym sposobem “jak nie zwariować w pracy zdalnej” niż nawet chat buddy. Według mnie zasługuje na więcej słów i wyjaśnienia w artykule niż “chat”.
Dla mnie największym wyzwaniem pracy zdalnej jest właśnie brak “normalnego” kontaktu z innymi ludźmi. Reszta to technikalia.
@Michał
a widzisz, myślałem nad tym jak pisałem tekst i to nie jest tak. Teraz jest to CF i super, ale wcześniej jak miałem chat buddy to wystarczyło mi wyjść pobiegać w lesie :) więc nie wiązał bym tego z CF. Jednak tak, teraz chociażby cześć, cześć na CF pomaga :)
(Chyba nie mogę już zagnieździć bardziej komentarza)
Na szczęście dodałem, że “dla mnie” CF to dużo lepszy pomysł jak nie zwariować niż chat buddy. Ale to Twój artykuł :P
Więc moją sugestią chciałem się podzielić, ale w żadnym wypadku nie chcę jej forsować :P
Dla mnie po prostu “chat” jest zbyt płaski…
tak, zablokowałem więcej niż 2-3 wgniecenia, ale może odblokuje?
Tak czy siak :) ja tylko odp na komentarz :) i zgadzam się w pełni, że są roboty które nie potrzebują niczego tylko ekranu i są też tacy co nawet wysiedzieć 2-3h samemu nie mogą :) i pewnie dodanie CF jako dodatkowej opcji by urozmaiciło art :)
?
@Jbi
A może faktycznie wyjazd na jakiś okres (miesiąc, 2 tygodnie) poza swoje biuro/dom by ci pomógł.
A ja pracuję 1-2 dni w tygodniu w biurze, resztę zdalnie i trzeba przyznać, że dla mnie to układ idealny, chociaż w biurze narzekają ;-)
ale temu, że Cię nie ma czy, że tam jesteś? :)
Ja pracowałem 4,5 roku zdalnie i chwaliłem sobie. Niestety praca przestała satysfakcjonować i teraz z biura pracuję. Praca z biura i widzenie się z ludźmi jest cool, ale wolałbym pracowac 2 dni z biura 3 z domu. To byłoby dla mnie ok.
Comments are closed.