Do tej pory pamiętam, wróć. Do tej pory mam tak, że jak aplikuje lub myślę o aplikowaniu o pracę to mam stracha dużego przed rozmową. Im większe doświadczenie tym większy strach. Dawniej, miałem strach czy w ogóle przejdę, przecież nie potrafię tego i tamtego. Piszą 2 lata doświadczenia a ja mam jedynie co 3-4 miesiące? W ogóle nie mam szans by przejść przez interview bez wcześniejszego przygotowania się.

I tak siadałem i trzepałem pytania. Naprawdę to robiłem: co to jest klasa? Czym różni się proces od wątku? Ile jest klas Timer w .NET (tak serio takie pytania były, i jak one są … nie ważne). Siedziałem i trzepałem pytania i odpowiedzi aż zamkniętymi oczami potrafiłem na nie odpowiedzieć. Wtedy też natrafiałem na kolejne pytanie gdzieś w sieci które powodowało, hola hola… nie mam zielonego pojęcia jak na nie odpowiedzieć, trzeba się przygotować. Przykład, jak zaimplementować backspace dla znaczków chińskich w command line za pomocą C/C++. Proste? Dla mnie nie było, musiałem się nad tym głowić i to ostro się głowiłem. Jednak nigdy nie dochodziłem to momentu, w którym twierdziłem: wiem na tyle dużo, że mogę pójść na rozmowę.

Cały czas gdzieś w głowie mi świtało: da się lepiej, a jak się da, to ty to potrafisz zrobić. Przez to też, nie aplikowałem do kilku firm w których bardzo chciałem swojego czasu pracować. Bo nie byłem perfekcyjnym kandydatem w moim odczuciu. Najgorsze jest to, że tak jak i teraz tak i w tedy uważałem to za głupotę. Ale jednak, nie potrafiłem odpuścić.

Dążenie do perfekcji do opanowania coraz większego materiału po to by pójść na interview, mija się z celem. Serio. Niezależnie jak byłem przygotowany, i tak trafiały się pytania tak proste, że nawet nie trzeba było się przygotowywać. Pytania tak głupie, że próba zapamiętania odpowiedzi mijała się całkowicie z celem (kolejność wykonywania metod w cyklu życia strony ASP.NET). Pytania, na które nie zależnie jak dużo bym czytał i się uczył, nie znalazłbym na nie odpowiedzi, gdyż wymagały one mojego doświadczenia.

Nie ma sensu, próbować czytać i przygotowywać się niesamowicie do interview. Jeżeli firma, do której chcemy aplikować jest firmą mądrą, to będzie miała taki proces zatrudnienia, który nawet juniora co nigdy nie programował, potrafi wyłapać jako potencjalnego dobrego programistę. Jak firma jest zła i opiera się o standardowe testy, to potem się okazuje, że by wejść do firmy to musimy znać cały Internet, a na końcu zaś będziemy pisać ify w VBScript dla Excela.

Zdradzę wam tajemnicę na koniec. Nawet sobie nie zdajecie sprawy co wy wiecie. Widzicie tylko braki, a nie potraficie docenić swojej wiedzy. Nie raz ja się na tym przejechałem. Więc ostrzegam i informuje. Doceń to co wiesz, a zobaczysz, że tego wcale mało nie jest. Już sam fakt docenienia tego spowoduje, że będziesz pewniejszy siebie – wizualnie jak i mentalnie, to naprawdę widać.

A na zakończenie, przykład jak to wiedząc prawie wszystko można i tak nie przejść przez interview. Więc, nie stresujcie się, nie dążcie do perfekcji. Bądźcie sobą i docencie to co potraficie.

Trzymam za was kciuki! (i za siebie też).

12 KOMENTARZE

  1. Masz rację, ale moim zdaniem jednak trzeba po przypominać sobie podstawy. Ja niestety przez to zawaliłem rozmowę o moją wymarzoną pracę…

    • Nie wiem co rozumiesz pod podstawy. jeżeli to miało by być algorytmy sortowania binarnego to… ja bym tego nie robił. Wiedza wiedzą, ale pytanie czy powinienem potrafić napisać aplikację webową czy posortować liczby. ale tak… jeżeli idziesz do swojej wymarzonej roboty, to warto się do rozmowy przygotować, ale też nie przeszkadzać.

  2. Przede wszystkim tak jak powiedziałeś nie należy się skupiać tylko na brakach ale GŁÓWNIE (choć nie tylko) na tym co już umiemy. Właśnie wpadłem sam w taką pułapkę. Mam około 2 lat doświadczenia i kiedy aplikowałem do mojej aktualnej firmy całkiem niedawno na rozmowie skupiłem się przede wszystkim na tym że jestem młodym developerem, że mam solidne podstawy ale potrzebuje się jeszcze wiele uczyć i mam tego świadomość bla bla bla. Oczywiście pieniądze zaproponowałem adekwatne do mojego poziomu “muszę się jeszcze sporo uczyć”. Efekt jest taki że pracuję w dużym zespole, robię tak naprawdę to samo co wszyscy nolrmalni deweloperzy a mam stanowisko juniora za niewielkie pieniądze. Odchodzić z firmy nie chcę ponieważ mam tu spore możliwości rozwoju, a jak wiadomo że jak nisko sobie powiesiłeś poprzeczkę na początku to ciężko jest później szybko awansować i dostać podwyżkę. Oczywiście będę rozmawiał jeszcze z przełożonymi, ale tak jak kolega napisał w artykule, nie dajcie się “zabijać” samym sobie. Skupcie się przede wszystkim na tym co umiecie i pokazujcie to najlepiej jak potraficie. Miejcie świadomość braków ale przede wszystkim wierzcie w siebie.

    • @Developer(nie)Junior jeśli to nie tajemnica to czy możesz napisać na jaką kwotę (+/-) się zgodziłeś w nowej firmie? Pytam bo jestem w podobnej sytuacji z doświadczeniem

      • Prawie 3 tyś Wrocław, mając 2 lata doświadczenia komercyjnego i jak się okazuje wystarczającą wiedzę żeby pracować na równi z innymi w międzynarodowym zespole. To może nie są jakieś niziny płacowe, no ale teraz już wiem że stać mnie na więcej.

    • Ja z juniora wyszedłem w jednej firmie dopiero po roku, ale tylko dlatego, że rozmawiałem na ten temat i gadałem z przełożonymi. Warto rozmawiać. Z drugiej strony siedzieć w firmie bo jest możliwość rozwoju to już zupełnie inna sprawa i jest ona uzależniona od preferencji danej osoby. Więc jeżeli chcesz tam siedzieć, to rozmowa jest chyba koniecznością :)

      • Nie no jasne. Zgadzam się. Kiedyś Maciej Aniserowicz dodał na swoim blogu taki wpis “Nie sprzedawaj się za piłkarzyki” w którym opisuje że pieniądzę pieniędzmi ale lojalność wobec pracodawcy też musi być. I się oczywiście pod tym podpisuje bardzo mocno. Uważam że warto rozmawiać i takie sprawy wyjaśniać. Napisałem jedynie powyższy komentarz ku przestrodze, aby inni nie robili sobie podobnych pułapek.

  3. Świetny artykuł, mam te same uczucia :)
    W mojej ostatniej firmie miałem najbardziej dojrzałą rozmowę kwalifikacyjną – i jeśli będę miał kiedyś kolejne to chciałbym żeby tak wyglądały.
    1 etap: rozmowa telefoniczna, krótki wywiad czy dogadasz się po ingliszu.
    2. etap: rozmowa skype z docelowym przełożonym: opowiedz o swoim doświadczeniu, potem ewentualne pytania doprecyzowujące: miałeś styczność z regexami, na ile dobrze znasz XML, itd. Bez żadnych podchwytliwych pytań zakompleksionych seniorów.
    3. Zadanie. Zrób konkretną aplikację która robi to to i to. Kilka rzeczy chyba specjalnie niedoprecyzowanych żeby wyczaić czy masz odwagę w kolejnym mailu zapytać o szczegóły czy będziesz bez opamiętania klepał to co dali. Na to dostałem tydzień – rozwiazanie trzeba było wrzucić na GitHub.
    4. Rozmowa skype znów z docelowym przełożonym: omówienie rozwiązania, kodu, kilka pytań pomocniczych. Dziękuję, jutro damy znać co i jak.
    That’s all folks!

    I to rozumiem: żadnych trików, żadnych pytań gdzie widzisz siebie za n lat ani jakim owadem chciałbyś być. Tak można sprawdzić to czy kandydat potrafi rozwiązywać realne problemy, czy postawi aplikację od początku do końca (nawet prostą, ale od początku do końca), czy rzeczywiście robi ‘clean code’ jak pisze dumnie w CV, czy umie korzystać z kontroli wersji itd. itd. czyli to co jest potrzebne w pracy + czy nie kłamie w CV o tym że uwielbia TDD :)

    Ten przykład z rozmowy w Google jest znakomitym antywzorcem – chyba rzeczywiście mają tam postawionego bota AI :)
    Dzięki za artykuł!

Comments are closed.