Czasami siedzimy przed monitorem i mamy nieproduktywne chwile. Czasami to zauważamy i możemy zareagować. Czasami sądzimy, że mieliśmy produktywny dzień. Jednak nie wiemy, nie jesteśmy wstanie określić zbytnio co to znaczy, że on taki był. I to nie chodzi o to by dużo zrobić. Czasami wystarczy, że zrobi się jedną rzecz i jest super. Czasami zrobi się ich 100 i jakoś dzień nie wydaje się produktywny. Mnie osobiście takie rzeczy interesowały. W sensie dlaczego jednego dnia wychodziłem zadowolony z pracy a drugiego nie, skoro mniej więcej tyle samo się udało zrobić czy też udało się zrobić rzeczy ważne dla mnie.

By móc określić co jest nie tak i dlaczego jest nie tak potrzebowałem znaleźć narzędzie które mi to umożliwi. Sam tego dostrzec nie mogłem. Stwierdziłem, że w tym wszystkim pomoże mi narzędzie do zliczania czasu pracy. Coś co powie mi dokładnie, ile czasu na jakie rzeczy poświęciłem. Dokładnie – chodzi o czas, nie o rzecz. Rzecz to czysta odgórna kategoria: praca, przerwa, spacer etc. Nie interesowało mnie to czy w edytorze kodu spędziłem 2h czy 1h.

Jak logowałem pracę to logowałem ją od górnie wliczając to czas na przeszukanie sieci, na dowiedzenie się czegoś, na odpowiedzenie na maile firmowe itp. Ja ogólnie nie mam problemu z social media jeżeli jestem na czymś skoncentrowany. To znaczy wiem co mam robić lub co powinienem zrobić zaraz po skończeniu aktualnego tasku. Jednak jak już nie miałem co robić i obserwowałem u siebie błądzenie logowałem sobie nuda (ale to było naprawdę błądzenie, typu przeskakiwanie przez kanały w telewizorze, czy otwieranie i zamykanie zakładek…). Podczas tego okresu mogłem albo przeczytać coś ciekawego, albo dokształcić się albo pójść na spacer. Zamiast tego siedziałem i gapiłem się w monitor.

To co się okazało po kilkunastu dniach śledzenia odgórnie czasu, że nawet jak robiłem dużo i zamykałem taski, jednak dość często trafiałem na nudę (nawet powyżej 20-30 minutową), to dzień wydawał mi się stracony. Wystarczyło, że zamiast nudy, robiłem jedną/dwie lekcje erlanga, albo poszedłem na krótki spacer czy też po prostu dokształcałem się, uczucie zmarnowanego dnia minęło. Tutaj nawet nie chodzi o to by robić coś związanego z pracą. Tylko by robić cokolwiek. To mogłem książkę poczytać, odpowiedzieć na maile, poczytać artykuł czy też nawet spisać 10 pomysłów. A jak trzeba to nawet pomedytować. Wszystko tylko niebezmyślne gapienie się w ekran.

Taka mała rzecz, a ma niesamowicie pozytywny wpływ na cały mój dzień. Dalej są dni lepsze lub gorsze, ale nie ma uczucia ich tracenia. Dalej mam nudę i ok, niech ona będzie. Ale nie przekracza ona ~20 minut dziennie w robocie. To jest mój tak zwany reset, kiedy potrzebuje czegoś głupiego nie wymagającego mojej koncentracji. Kontroluje to jednak by nie przekraczało danego progu.

To działa u mnie, jeżeli masz podobny problem to może spróbuj zrobić to samo, możliwe, że u Ciebie też zadziała. Próba nic nie kosztuje a może dużo zmienić.

Dużo fajnych niestraconych dni! :)

5 KOMENTARZE

  1. Dzieki za ten tekst! Nastraja do refleksji :) Logowales czas jakimś konkretnym narzędziem, czy analogowo, na kartce? :)

  2. Ja używam RescueTime – śledzi całą aktywność, ma też wtyczkę do Chrome. I można sobie klasyfikować czy dana rzecz jest produktywna czy nie. W większości jednak wystarczają filtry, które odgórnie sobie klasyfikują. Ale przyznam, że mimo to mam i tak czasem uczucie, że nic nie zrobiłam;)

  3. Ja od czasu do czasu mam dzień w którym ewidentnie wiem że nie jestem w stanie zrobić za dużo produktywnych rzeczy.
    Próbowałem z tym walczyć ale przynosiło to głównie frustracje.
    Nauczyłem się, że najlepszym sposobem jest wtedy zajęciem się czymś co nie byłoby związane bezpośrednio z pracą ale byłoby dla mnie wartościowe np. uczeniem się czegoś nowego lub czytaniem książki.

Comments are closed.