Jak byłem mały to świat wydawał się TAKI duży. Gdzie nie jechałem tam spotykałem nowych ludzi i było TYLE DO ZOBACZENIA. Spotkanie przecież kogoś drugi raz w życiu jest prawie niemożliwe…. No jakie jest prawdopodobieństwo? Podobnie też myślałem, kiedy zaczynałem pracę w IT. Oczywiście, wiedziałem, że świat już taki duży nie jest. I miało się różnych znajomych. Ale dalej uważałem, że spotkanie kogoś drugi raz to nikła szansa…

I byłe w błędzie, nie raz. W szczególności w naszym świecie, świecie IT. Z początku wydaje się, że to jest wielki świat. Wchodzimy do firmy a tam 100 nowych programistów, których w życiu nie widzieliśmy. Nowi menagerowie, nowe osoby w HR. No gdzie za 5 lat nawet ich nie zobaczę przecież tych firm jest tyle że hoho. NIE MASZ SZANSY SPOTKANIA kogoś z IT, no nie ma.

Mogłem być mądrzejszy. Nie raz. Dalej mógłbym być, ale chyba taka moja natura. Przecież miałem przykład mego taty, który na studiach informatycznych na PW studiował z czołówką polskiego IT (przynajmniej na początek 2000). No jakie jest prawdopodobieństwo, że kilka osób z ławki będzie GM’ami? Małe! Prawie zerowe! A jednak. A wszystko przez specyfikę polski, która otworzyła się dość późno i jedynymi osobami nie będącymi zgredami a znającymi się na IT i będącymi w wieku “seniorów” to byli ludzie akurat z rocznika lub około rocznika mego taty.

Teraz patrzę na swoje życie i gdzie nie pójdę w warszawie do firmy to mam tam kogoś z kim pracowałem – na różnych szczeblach w drabince. Poznaję nowych ludzi, którzy już znają programistów, których ja znam. Każdy ma swoją ścieżkę rozwoju i każdy w różnych miejscach w życiu wylądował. Niektórzy którzy buli juniorami, teraz zarządzają zespołem 20-50 osobowym, niektórzy są szefami największych polskich firm, a na studiach pisałem im aplikacje na zaliczenie. Niektórzy zaś w ogóle zmienili swoje życie i zajmują się zupełni czym innym. Ale gdzie się nie spojrzę to jest jakiś link, coś co mnie z kimś lub z czymś jakoś łączy. Jeszcze zabawniej było jak stało kilku programistów z różnych bankach i każdy każdego znał i każdy z każdym współpracował a ja znałem część z konferencji a część z bezpośredniej pracy razy w innej firmie.

Lepiej odejść niż podpalić lont
Lepiej odejść niż podpalić lont

Świat jest mały. Nasz rynek jest mały. To co powiesz i to co zrobisz osobie X jakoś dostanie się do osoby Y. Jak nawet nie masz szansy trafić na tą samą osobę (X) jeszcze raz, to na Y lub Y’ już masz… Opinia o Tobie będzie przekazywana, ludzie rozmawiają, a świat jest mały. To oczywiście działa w drugą stronę… jest to miecz obusieczny. Trzeba na niego uważać. Zarówno ty możesz uniżyć komuś od kogo później będzie zależało to czy ty dostaniesz pracę, jak i ktoś może zrobić to Tobie.

Zastanów się trzy krotnie zanim kogoś wyzwiesz, zajdziesz za skórę, wejdziesz w konflikt z kimś. Czasami jest to absolutnie nie opłacalne. Najlepiej po prostu być tym mądrzejszym i odejść. Nie tylko nie będziemy się denerwować, ale także co nie spalimy za sobą mostów. Należy szukać rozwiązania takiego które i Ciebie i drugą stronę zadowoli, coś w stylu non-zero-sum-game. Nigdy nie wiesz co się wydarzy i co los przyniesie.

Ja sądziłem czasami, że jestem mądrzejszy od losu, nie byłem. Może więc Tobie się uda, trzymam kciuki.