Dużo z nas uważa, że sukces to jest liczba zer miesięcznie wpływających na konto. I pewnie dla niektórych jest to jakiś wyznacznik sukcesu. Większy lub mniejszy to zależy od naszych własnych poglądów. Jednak wraz z myśleniem, że sukces == kasa, wchodzi jedna rzecz, która w dłużej perspektywie czasu może nam podciąć skrzydła.
Prawie każdy lubi dużo zarabiać. Można z tą kasą zrobić wiele rzeczy – tych dobrych jak i tych zaspokających nasze i rodzinne potrzeby. W końcu przeważnie pracujemy po to by zarabiać i by mieć lepsze życie i lepszą emeryturę. Często jednak zapominamy, że do emerytury mamy minimum 30 lat (no chyba, że chcemy jeszcze wcześniej niż przed 50 na tą emeryturę przejść). Do tego czasu może się zdarzyć wiele rzeczy. Ciężko jest przewidzieć, jak się będą sprawy miały i jaka wiedza lub umiejętności nam się najbardziej przydadzą.
Kiedy jesteśmy młodzi i nasz mózg jest super plastyczny i chłonny, ostatnią rzeczą jaką powinniśmy robić to go zaniechać. Często jednak pieniądze za pracę przysłaniają nam oczy.
Wybieramy pracę głównie po tym, ile ona oferuje nam miesięcznie. Przy czym sprawy związane z co będziemy w danej firmie robić przekładamy na dalszy, mniej ważniejszy plan. Tak samo rzadko się zastanawiamy z kim będziemy pracować. Po iluś tam latach pracy to może i jest jakieś rozwiązanie, jednak jak jesteśmy młodzi to jest to kopanie pod sobą dołków. Kiedy nasz mózg jest najbardziej chłonny, kiedy może nauczyć się bardzo dużo, prawie w ogóle nie przykładamy wagi do tego z kim i nad czym będziemy pracować.
Najgorsze jest to, że przeważnie te super płatne prace są fajne przez kilka miesięcy. Potem stają się one żmudne, nudne i powtarzalne. Mało twórcze, mało rozwijające. Co na dłuższą metę nie tylko powoduje, że my stajemy się ospali i nie chętni do zmiany, nasz mózg przestaje pracować na obrotach na jakich powinien – wyłącza się ze względu na powtarzalność czynności – jak i nasza wartość na runku maleje. Jesteśmy coraz starsi, coraz bardziej zacofani w technologii, która króluje. Ostatnie lata spędziliśmy w firmach na ciepłych, dobrze płatnych posadach. Jak to niektórzy by powiedzieli “zasiedzieliśmy się“. Dobrze płatna praca, która nie miała sobie równych w pensji 5 lat temu, teraz jest średnio płatną pracą, ale przez te 5 lat, my nie zrobiliśmy zbytnio postępu. Może skacząc między różnymi firmami znów nam się trafi złote jajo. Ale ile razy nam się takie jajo trafi przez te 30 lat pracy?
Kiedy to, zamiast wyborem pensji moglibyśmy kierować się możliwościami rozwoju i nauki. Zamiast nudzić się nasz mózg cały czas pracuje, cały czas ma bodźce by coś robić . Do tego przy miejscach, gdzie rozwój jest duży, są też osoby od których można się dużo nauczyć. I po 2-3 latach zarabiania 8K nagle nasza wartość wzrasta do 14-15K.
Problem następnie się znów powtarza: wybrać lepiej płatną czy bardziej wyzwaniową dająca możliwości dodatkowego rozwoju pracę?
Dylemat może wam wydawać się śmieszny, ale taki nie jest. Dla przykładu, firma daje teraz 900zł netto na fakturę za dzień pracy. Dużo miesięcznie? Sporo. Praca? Siedzenie w banku w garniturze i trzepanie automatyzacji excela. Porywcza praca? Nie, może wymuszająca myślenie na początku, jednak przy kilkunastu takich projektach, nie raz po 2-3 miesiące każdy z nich to była już żmudna powtarzająca się robota z momentami pozytywnego zaskoczenia.
Inny, startuje startup, płacą mniej niż aktualny pracodawca, ale oferują znacznie ciekawszy set narzędzi jak i niesamowitych ludzi, z którymi można pracować. Co wybrać lepiej płatną pracę czy może startup i nauczyć się dużo więcej i zyskać na wartości?
Zdobywając doświadczenie i cięgle pobudzając mózg do działania, kiedy będzie trzeba on zwróci nam to z nawiązką. Zarówno będziemy mieli doświadczenie praktyczne w wielu projektach, w wielu środowiskach. Jak i nasz mózg nie będzie wyłączony i zaprogramowany na określony set ruchów mechanicznych.
Oczywiście nie mówię tutaj, że każda lepsza płatna praca to zło. Ale by zastanowić się nad wyborem i nie iść za kasą tylko za tym co da nam więcej korzyści w przyszłości, nawet jeżeli to znaczy, dostawanie teraz mniej miesięcznie niż gdzie indziej.
Właśnie stoję przed takim wyborem. Tyle, że w mojej sytuacji nowy pracodawca oferuje -20% od aktualnej pensji. Chyba zostanę tam gdzie jestem bo nie jest źle.
Bylbym juz milionerem gdybym nie mial pasji :)
Zawsze kierowalem sie zasada ze wiedza, ludzie, doswiadczenie > kasa. Czasami bywalo to trudne bo gdy ja zarabialem 1.5k zl netto a koledzy w korporacjach 4k to bylo to ciezko przelknac. Sam teraz stoje przed wyborem czy to juz czas moze zaczac troszczyc sie o pieniadze czy ciagle inwestowac w wiedze. Isc na kontrakt i zarabiac 2-3x wiecej czy moze zostac w w firmie w ktorej rozwijam sie jak na drozdzach.
Start temat odgrzebany na Twitterze.
Z mojej perspektywy to przy wyborze stajemy przed taką decyzją:
Teraz dużo kasy – później być może będzie gorzej
Teraz mało kasy – później być może będzie lepiej (zaprocentuje to co teraz robimy)
Trochę kasy teraz, trochę później i tak do emeryturki.
Ja ze swoim podejściem wybrałem opcję 1 i być może nie bawię sie bleeding edge narzędziami / frameworkami, ale też nie mogę powiedzieć że jakoś bardzo zardzewiał mój warsztat uczenia się i pracy (to tylko częściowo zależy od miejsca pracy, która można zmienić).
Natomiast finansowo mając 32 lata mam ogromny spokój na przyszłość.
starty nie starty, dalej aktualny a po raporcie zarobków tym bardziej.
Widzę dużo więcej opcji decyzji niż trzy które wymieniłeś, bo wymieniłeś wszystkie trzy tyczące się kasy. i pominąłeś też opcję zero kasy – intership.
super, ze udalo Ci sie wybrac opcje 1 i teraz w wieku 32 lat masz spokoj i ze mozesz myslesz juz o emeryturze. Gratulacje, niektorym sie to udaje innym nie.
co do zardzewienia, nie wiem bo nie wiem co robisz oraz czego chcesz sie nauczyc i jaka miales baze wiedzy. kazdy jest inny. Wiec jak dalej jestes wystarczajaco chlonny i agile by uczyc sie i rozwijac w danej dziecinie, to super! gratlulacje, tak trzymaj dalej.
Owszem są jeszcze inne aspekty przy podejmowaniu decyzji, natomiast tutaj uprościlismy model do kasa rozwój.
Zero kasy nie wpisałem bo coś od gara trzeba włożyć, więc jakieś finansowanie trzeba mieć. Oczywiście może być inne źródło, natomiast uprośmy model, aby skupić się na tym wątku.
Do emerytury to jeszcze trochę, natomiast wszelkie zawieruchy na rynku pracy czy ogólnie gospodarce nie wpływają na mój spokojny sen. Trzeba też dodać, że gro z moich zarabionych pieniędzy było oszczędzane inwestowane a nie wykorzystane. Raczej rzadko wybierany scenariusz.
Główna moja polemika do artykułu to aby się rozwijać niekonieczne trzeba wybierać “mniejsze pieniądze”. O wynagrodzenie jak i o rozwój trzeba sobie wywalczyć, i ja tak to odbieram.
I wszystkim życzę sukcesu na tym polu walki.
Bardzo mądry tekst. 8k? Chciałbym mieć ten komfort. Ja zaczynałem od 3k brutto w 2008 po paru miesiącach z 1k podwyżki.
Ludzie od których czegoś się nauczysz? No był jeden starszy kolega xD
Zatrudniłem się jako pan informatyk w startupie-trzeba było robić wszystko od programowania w php po programowanie drzwi wejściowych, instalowanie windowsow i kładzenie skrętki.
Nigdy nie byłem takim prawdziwym juniorem-nikt mnie nie uczył, nie prowadził za rączkę – od początku musiałem rozwiązywać prawdziwe biznesowe problemy i bardzo to sobie chwalę.
Nie wiem czy to dobrze czy źle i czy tak się dzisiaj da, ale mi się podobało-no i przebimbane studia, brak dyplomu i doświadczenia sprawiał, że raczej na nic lepszego nie mogłem liczyć.
Także młodzi koledzy: jak Was nie chce Google czy nie odpisują na stanowiska „Junior java” czy tam „Junior .net” to obniżcie swoje standardy. Poszukajcie małej lokalnej firmy, gdzie będziecie mieli okazje ubrudzić raczki instalacja joomli czy konfiguracją Exchangea. Tam tez można się nauczyć może nie tylko technicznie, ale samodzielności i rozwiązywaniu problemów.
I nie bójcie się zmieniać jak będzie coś lepszego.
A teraz spijam śmietankę w super projekcie w top top Twojego raportu. Od gościa, który był przedostatni na roku-całkiem spoko nie? :D
Czesc, fajny wpis, ale troche upraszcza rzeczywistosc. To znaczy, jesli sprowadzimy problem to tak zerojedynkowej postaci, to latwiej jest podjac decyzje. Ale czasem zycie nie jest takie proste. Skomplikujmy to nieco:
– czy podjac fajna prace, za mniejsze pieniadze, ale skazac wspolmazlonka do powrotu do pracy (bo budzet sie nie zepnie), a dzieci na zlobek juz od pierwszego okresu, kiedy to mozliwe?
– czy kiedy juz dzieci podrosna, a malzonek moze wrocic do pracy, wybrac ciekawsza prace za mniejsze pieniadze, a malzonka niech sie martwi, skad wziac kase na kursy i szkolenia, aby podniesc swoje kwalifikacje, skoro ostatnie piec lat siedziala w domu?
– czy dalej siedziec w mniej rozwijajacej robocie, ale miec mozliwosc pracy zdalnej, elastycznego czasu pracy, i mozliwosci odprowadzania dzieciakow do szkoly kiedy sie ma na to ochote, czy wybrac startup, ktory z definicji zaklada, ze pracuje sie duzo i intensywnie?
Czasami, niestety, naszymi decyzjami musi kierowac pragmatyzm. Co nie zmienia faktu, ze czasem, mimo bycia pragmatycznymi, da sie pokierowac swoja kariera ;)
Pozdrawiam
Maciej
Dla mnie dalej jest to tak 1-1.
Opcja 1: Jak juz podejmujemy decyzje o zmianie pracy i szukamy, to mamy okreslony cel. Cel zostal juz przedyskutowany rodzinnie, teraz jest jego wykonanie. te rosterki o ktorych ty mowisz, to sa rozterstki kiedy nie ma komunikacji miedzy ludzmi i potem nastepuje ta komunikacja.
Opcja 3 ktora wymeniles… artykul powstal po latach pracy w tej opcji.
Opcja 2 nie rozumiem tej kompilikacji. po latach fajnej pracy idziesz w bloto po tym jak pracowales i nie miales czasu dla dzieci. skoro juz dzieci nie ma, to zarowno malzona jak i ty mozecie wybierac co chcecia zgodnie z opcja 1 – rozmowa. Najpierw rozmowa, jakie wy macie cele i plany, co chcecie osiagnac i gdzie chcecie dotrzec, a potem pojscie w tym kierunku. jednak by miec swobode, trzeba bylo wczesniej zainwestowac w nauke i uczenie sie rzeczy. No chyba, ze trafiles z wyzle zlota i wieku 20 lat zaczales zarabiac pare mln rocznie. wtedy to kwestia nauki zarzadzania finansami a potem rozsadnego ich wydawania.
jednak mowimy tutaj raczej o zmianie pracy, i zreszta, top powodow zmiany pracy to brak wyzwan lub mozliwosci rozwoju. Zreszta, dla dobra swojego, rodziny i dzieci, ojciec/matka wkurwiona i znudzona praca, przyniesie to do domu. chcac nie chcac.
wiec tak, Twoje skomplikowania raczej nie komplikuja, to sa rzeczy ktore powinienes obgadac z zona wczesniej przed podjeciem jakis dzialan. u nas sie to sprawdza. Przy dwojce dzieci, i dwojcie doroslych pracujych tam gdzie chca, i rozwijajacych sie tak jak chca.
Oczywisice sa sytuacje rodzinne gdzie TRZEBA podjac jakas prace bo inaczej bedzie zle. jednak celem podjecia jest ustabilizowanie a potem zmiana tego na cos co bedzie lepiej dzialalo dla nas. a nie zostanie w TRZEBA bo to zniszcyz psychicznie nawet najmocniejszych.
Każdy z nas ma inne potrzeby. I różne plany na życie. Jeśli ktoś chce się rozwijać – niech to robi. Jeśli chce i może zarabiać wiecej… A czemu by nie? Może przecież zawsze nadrobić zaległości spalając zbudowaną poduszkę gdzieś na przedłużonych wakacjach. Przy dzisiejszym rynku pracy obie opcje są w zasięgu ręki. Ważne żeby nie jęczeć bezczynnie, że tu gdzie jestem jest mi źle.
Tak, tylko sam wiesz co dzieje się z mózgiem jak nie jest wykorzystywany.
Nie można patrzeć na wszystko z jednego punktu – kasy. I coraz częściej widze osoby które szukają miejsca gdzie mogą się uczyc a nie gdzie zarobią. Bo kasa przyjdzie później.
No wiem, zmienia się w papkę i staje się obciążeniem dla całej społeczności programistów zarabiających mniej, bo przychodzi takie coś na imprezę po konferencji i narzeka na pracodawcę, że musi w syfie robić, a kolejki postawic nie chce mimo że kasę ma a inni nie pracujący w syfie nie maja. A tak serio jeśli ktoś chce pracować w starych technologiach i zarabiać przez to większą kasę, to co w tym złego?
A tak serio ważne jest żeby mieć świadomość gdzie się jest, na co się człowiek zgadza, na co nie. Zmieniać to, co możemy zmienić. I pogodzić się z ewentualnymi konsekwencjami naszych decyzji – tymi świadomymi i tymi o których jeszcze nie mamy pojęcia.
clue jest: chce i czuje sie z tym dobrze. bo jak nie i idze po latwizie, to po prostu mu sie mozg wylaczy. i potem bedzie ciezko wrocic do pracy kiedy bedzie ona potrzebna lub zmobilizowac sie by cos zrobic. nie polecam, ale tastowalem na sobie.
Comments are closed.