Od lat słyszę jak to fajnie jest mieć to ZERO, jakie to cudowne uczucie posiadać je, dążyć do niego i po prostu się tym chwalić, jakby to był największy wyczyn wszechczasów! I pewnie tak jest ;)

Wiecie już o jakim ZERZE mowa? Podpowiem rebusem:

Aplikacja googla (jedna z wielu) + ZERO

Jak wpadło wam do głowy, że chodzi o Inbox ZERO to super, tweetnij ! :)

Prawda jest taka, że zawsze chciałem mieć to ZERO, więc od 2000 roku w Outlooku miałem masę reguł (jak przestawałem z niego korzystać to było ich około 1 000k), które na różne sposoby dzieliły mi pocztę tak, by w mojej skrzynce odbiorczej był jedynie nieprzefiltrowany SPAM lub coś co pierwszy raz dostałem i jeszcze nie skategoryzowałem.

Zabawa była prosta, SPAM czytałem (bo w końcu milion można było wygrać) a maile od nowych ludzi kasowałem! Nie wróć, na odwrót, albo inaczej, i SPAM i maile przeglądałem, nie czytałem i decydowałem co dalej. Dzięki temu mój IBOX był pusty. Co z tego, że w 20 innych plikach PST kłębiło się po 1K nie przeczytanych maili. Miałem więc takie pseudo INBOX ZERO ;)

Ja osobiście jestem dość przywiązany do kategoryzowania, grupowania, i zbierania. Uwielbiam zbierać różne rzeczy (tylko kartek papieru nie lubię). To wszystko jakoś gromadzę, kategoryzuję i z ciężkim sercem wyrzucam po jakimś czasie jeżeli się to mi nie przydaje (tak, tak wywaliłem wszystkie numery Secret Service począwszy od nr 1, to samo zrobiłem z Top Secret, tak, jestem idiotą, tak głupota boli, ale już, ja z tym muszę żyć, więc darujcie mi).

Część rzeczy jednak nie byłem wstanie wyrzucić, w tym właśnie były maile. Jedno z moich największy archiwów to archiwum maili od 1998 roku, z kilkoma przerwami przez dyski twarde które mi padały i nie wszystko udawało się odzyskać (ps, backup na drugiej partycji to zły POMYSŁ!).

Zajęło mi to dużo czasu, ale zdradzę wam sekret do którego dochodziłem wiele, wiele lat.

By mieć inbox ZERO, musicie let it go

To wszystko. Wystarczy, że odpuścicie, że ten mail nie jest z backupowany. Że za 10 lat nie będziecie mogli się do niego dostać itp. Serio, tylko raz, jeden raz przydało mi się archiwum – kiedy przesłałem je mojemu świadkowi, który za pomocą jego stworzył najkrótsze przemówienie świadka pod słońcem, ale jakie to może przy kawie wam opowiem. Tak czy siak, sposobem na INBOX ZERO jest wyzbycie się chęci gromadzenia, posiadania, archiwizowania.

Mail jest albo ważny i trzeba odpowiedzieć z miejsca, albo wymaga odpowiedzenia później (jak już jakieś konkretne dane będziemy mieli), albo jest notatką/informacją o czymś albo jest śmieciem. Łącznie 4 opcje, z czego 3 z miejsca usuwają maila a 1 pozostawia go nieprzeczytanego do czasu aż będziemy mieli dane.

Szczerze, odpowiedzcie sobie sami, czy do maila przeczytanego lub zaznaczonego jako przeczytany wróciliście później tego samego dnia? kilka dni później? kilka lat później? nie? to po co go trzymacie :)

Po prostu, let it go! :)