Odkąd pamiętam było mi wmawiane, że jak boli to dobrze. To znaczy, że robię to dobrze. Że to jest to. Albo, że po prostu za mało robię, obijam się, dlatego teraz mnie boli. W szczególności w sporcie. Tato, nogi mnie bolą! To się nie obijaj tyle na zajęciach! I przez dłużą część swego życia sądziłem, że tak jest naprawdę. Boli? To znaczy, że robię coś dobrze…

Dopóki w wieku 16 lat nie dostałem zakazu uprawiania całkowicie sportu z powodu problemów z kolanami, które powodowały że nogi mnie bolały. Wtedy zaczęła się u mnie metamorfoza, które przez kolejne lata zmieniała mój pogląd na to co się w okół mnie dzieje i jak ja mam reagować na pierwsze sygnały bólu. Nie przychodziło to łatwo, bo sport to jedno, a życie to kompletnie inna sprawa. Jednak jak tylko zmieniłem swój tok rozumowania i punkt widzenia było mi znacznie łatwiej.

W sporcie, ból ma różne twarze. Jest twarz bólu która mówi: ty no, nie masz sił, wysiłek Cię boli, zrezygnuj. Jest twarz bólu który mówi ała, to BOLI. Można te dwa bóle dość łatwo rozróżnić, jeden jest taki że nie mamy sił i napięcie mięśni po prostu daje nam informacje zwrotną – hola hola. To tylko oznacza, ze mamy jeszcze 60% zapasu sił :) Ale ten drugi ból, on nam mówi STOP. I teraz możemy być mądrzy lub mniej mądrzy :) Bycie tutaj mądrzejszym jest w dłużej perspektywie czasu bardzo ważne. No chyba, że lubimy się potem chwalić ranami i kontuzjami. Ten ból mówi wyraźnie: stary, jak mnie czujesz, to pora przestać, rzuć to i nie wykonuj tego ćwiczenia/przerwij ćwiczenia, bo pożałujesz, teraz jesteś na adrenalinie i mnie w pełni nie czujesz ALE CZUJESZ.

Od swojej kontuzji z kolanami, jestem na to dość wyczulony. Jak coś mnie boli, STOP, niezależnie od tego jak bardzo w coś jestem w kręcony. Jak boli, to jest pora pójść do specjalistów i załatwić to jak najszybciej i mieć problem z bólem z głowy.  Więc jak czułem ból w trakcie biegania, robiłem przerwę do momentu aż ból minął. Oczywiście mówiąc przerwać nie mówię rzucić wszystkiego w cholerę. Zawsze są jakieś ruchy, które możemy wykonywać i które nawet pomogą w regeneracji! Więc warto iść do specjalisty i się dowiedzieć co i jak. Tak samo teraz z crossfitem – 10 grudnia coś gruchnęło i ok, koniec, do momentu wyleczenia.

Przerwanie i zaprzestanie wykonywania ćwiczeń, w sporcie przychodzi mi bardzo łatwo, gdyż wiem, że za pomyłkę mogę przypłacić kalectwem do końca życia. Jednak z pracą tak nie było gdyż nie rozumiałem, iż podobnie jak w sporcie, robienie tego co boli, może spowodować i zapewne na dłuższą metę spowoduje popsucie się wewnętrzne. Zamiast cieszyć się z życia, coraz trudniej będzie mi wstać z łóżka. Na myśl o tym, że mam coś robić, popsuje mi się humor. A wraz z nim popsuje humor wszystkim wokół mnie. Staje się popsutym, zgorzkniałym facetem, który już nie potrafi podnieść głowy i zobaczyć, co można by zmienić, on tylko siedzi i jęczy, narzeka, i wyśmiewa innych. Staje się skorupą, duchem tego kim byłem kiedyś.

Niestety, ten proces nie jest taki widoczny i odczuwalny jak w przypadku sportu. Jak już nie raz mówiłem, sport bardzo dobrze pokazuje to co się dzieje w okół nas w bardziej wizualnych i odczuwalny sposób. Dlatego, najlepszym sposobem na to, by wiedzieć co robić i jak sobie z tym radzić, jest traktowanie naszego bólu z pracą na równi z bólem fizycznym. Boli? Idź pogadać z kumplem/żoną/mężem/mentorem. Udaj się do specjalisty, lub samemu sobie zrób analizę. To naprawdę jest 90% roboty która trzeba wykonać. Już sam fakt zorientowania się i poszukania przyczyny. Pozostałe 10% to wykonanie a dokładnie 9,999999% to moment to wykonania kroku ku zmianie, który tak naprawdę jest niczym innym niż milionową ułamka naszej pracy jaką musieliśmy do tej pory wykonać by dotrzeć w to miejsce.

A że nowy rok już za tydzień i 2 dni, to możemy wykonać retrospekcję i zastanowić się, czy boli nas nasza praca i jak tak, to co możemy zrobić by to zmienić.

 

5 KOMENTARZE

  1. W zeszłym roku zrobiłem taką retrospekcję, ustaliłem plan działania… Teraz jestem zupełnie gdzie indziej niż rok temu. To nie jest skok w przyszłość, ale krok. W tym roku znów pewnie spędzę 2 dni samotnie i zrobię kolejny krok… itd.

  2. Ale jak to? Nawet zakazali pływania? Przecież to nie obciąża kolan, można nawet pływać bez ruszania w stawach kolanowych.

    • Entezopatia, tak zwane kolano skoczka, stadium 3:

      Gdy choroba osiąga stadium III pacjent ma dwie możliwości: zaprzestać uprawiania sportu i czasowo nawet ograniczyć aktywność ruchową, albo poddać się leczeniu operacyjnemu.

      Oczywiście górne partie mięśniowe ok, ale na pływanie też miałem ban przez około roku. Przez pół roku prądem mnie szczuli a potem wzmacniające i mogłem powrócić do sportu :)

  3. O, witam w klubie :)
    Przez entezopatie musiałem przestać uprawiać mój ukochany sport. Nigdy na poziomie amatorsko-zawodowym już do niego nie wróciłem, ale pozwoliło mi to zrozumieć kilka rzeczy:
    1. Nasz (a napewno mój) organizm NIENAWIDZI monotonności. Zarówno w skali dnii jak i tygodni. Teraz uprawiam sport/aktywność ruchową 4-5 razy w tygodniu, ale nigdy więcej jak 2 dni tego samego. Czyli przykładowo pon – taniec, wt – kickboxing, śr – piłka nożna, czw – kickboxing, nd – siłownia.
    2. To co powodowało nawroty choroby to moja fizjonomia (wzrost oraz wyżej niż normalnie położona rzepka powodowała stałe napięcie dolnego przyczepu dolnego ścięgna rzepki…) oraz…ambicja. Kiedy coś robię to chcę dawać z siebie wszystko. Skakać najwyżej i biegać najszybciej. Choroba mnie utemperowała. Pozwoliła zrozumieć, że to czego mi potrzeba to dystansu. Nie trzeba być we wszystkim najlepszym, bo nie we wszystkim się da – i to jest w pełni ok. Nauka nie jest łatwa ani szybka…ciągle się tego uczę :)

    Ze swojej strony polecę 2 rzeczy które mi bardzo pomogły:
    1. EMSy – leczenie falą uderzeniową. Próbowałeś? Jeśli nie, to gorąco polecam. Mi znakomicie pomogło na zbicie tkanki twardej która dodatkowo powodowała napięcie ścięgien a przez to forsowanie przyczepów.
    2. Opaski podrzepkowe na kolano. Skraca pracę ścięgna zupełnie jak gryf skraca pracę strun w gitarze. Rezultaty zdecydowanie przerosły moje oczekiwania. Można to używać również kiedy tkanka twarda już się pojawiła…ale naturalnie najlepiej po wyleczeniu choroby w celu minimalizacji nawrotu.

    Fajny wpis.

Comments are closed.