Komunikacja, bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Temat tak skomplikowany, że IMO nigdy nie dojdziemy do jego sedna. No chyba, że skynet nastąpi to on już pewnie będzie wiedział co i jak. Do tego czasu jednak musimy się posiłkować tym co wiemy i co rozumiemy. Jeżeli chcemy coś zmienić to komunikacja jest podstawą.
Psychika jednak działa tutaj na naszą niekorzyść. Płata nam figle i podstawia nogi. Wydaje nam się, że jest inaczej niż w rzeczywistości. W 99% przypadków jesteśmy w błędzie, w 1%, trafiamy na tego jednego palanta z którym może lepiej byłoby nie rozpoczynać rozmowy. Ale to już statystyka więc przejdźmy dalej.
Jak to jesteśmy w błędzie?
Prosto, nakładamy wszystko to co widzimy, co wiemy, co sądzimy, że wiemy na daną sytuację i zamykamy buzię bo:
- Chcemy okazać szacunek bardziej doświadczonym
- Nie chcemy wydać się zarozumiali
- Boimy się, że palniemy jakąś głupotę
- Boimy się tego ile razy możemy palnąć głupotę nim inni zaczną sądzić, że jesteśmy idiotami
- Sądzimy, że jesteśmy jedynymi, którzy tak samo myślą/uważają/mają uwagi
- Boimy się powiedzieć prawdę ludziom zajmującym wyższą (według nas) pozycję (psychologia i socjologia się kłania)
- Nie chcemy nic mówić kiedy nie mamy nic pozytywnego do powiedzenia
- Za dużo osób może usłyszeć tym co powiemy (więc chcemy wyjść jak najlepiej)
- Dostaliśmy podświadomie informacje z postawy osoby, że ona nie chce usłyszeć negatywnego lub krytycznego komentarza który nie jest zgodny z jej tokiem myślenia
Czy jak to przeczytaliście to już widzicie, że to prawda ale przy okazji, że wydumana?
Jak tak to dobrze!
A co jeśli ta druga strona źle zareaguje?
Nasz komentarz mimo, że w dobrej intencji, może spowodować, że osoba odbierająca go zostanie podstawiona pod mur. I jak tak się stanie, zacznie atakować, doszukiwać się złej intencji wszędzie nawet w słowie cześć. Ale to już jest jej problem :/ Powinna nad tym ta osoba popracować lub uczyć się przyjmowania krytyki podczas różnych spotkań z grupą ludzi – na przykład spotkanie dotyczące jej ostatniego projektu, jej ostatniego wystąpienia. Cokolwiek.
Komunikacja to nie atak personalny
To bardzo ważne, nie atakujemy ludzi, ich przekonań, wierzeń. Dajemy po prostu komentarz do tego co zrobił, jak zrobił, o co prosił itp. Nie dajemy komentarz typu “głupi pomysł” czy “do d**y prezentujesz, zmień pracę” czy też “słaby post”. Tylko mówmy otwarcie co nam się podoba/nie podoba i DLACZEGO. Ważne by podać powód. Zdania “słaby post” nie pomogą, nigdy bo nie wiemy dlaczego według danej osoby ten post był słaby.
Podsumowanie
Mam nadzieję, że ten wpis trochę wam pomoże i przestaniecie się bać zarówno komentować jak i dawać krytyczne uwagi. Ważne jest by mówić bo inaczej nic się nie zmieni. A jeżeli boimy się odezwać z jednego z wyżej wymienionych powodów… to pora przełamać strach i wykonać pierwszy krok.
Co o tym sądzisz? Jesteś w stanie zaobserwować takie punkty u siebie? Może dodałbyś coś do tej listy?
Kto, nigdy nie skasował napisanego już komentarza, niech pierwszy rzuci kamień :) Dzięki za inspirujący wpis. U mnie najcześciej występuje punkt: “Sądzimy, że jesteśmy jedynymi, którzy tak samo myślą/uważają/mają uwag”
Historia sprzed paru dni. Próba przekazania osobie trzecie info, że pewne rzeczy są jednak do zrobienia. To co zapamiętałem z tej dyskusji to, zdanie:
“wiem, ale niektórzy źle znoszą dobre rady”
Dużo zależy od otoczenia. Wiele razy mówiąc jak pewne rzeczy można poprawić, czy co można by zrobić inaczej, byłem postrzegany jako gbur i maruda. Teraz rzadziej, mam już takie problemy :)
Najgorzej, jak w firmie, czy generalnie otoczeniu trafi się na takie ‘kółka wzajemnej adoracji’, gdzie wszyscy myślą, że są świetni, każdy poklepuje się po plecach itd. Strasznie trudno wtedy przebić się przez te ‘różowe okulary’ z jakimś negatywnym komentarzem.
[…] Co kieruje ludzi do tego, że nie chcą dawać ani pozytywnego, ani negatywnego feedbacku? Postawa danej osoby? Myśl, że już o tym wie? Strach przed powiedzeniem czegoś osobie, którą się odbiera jako osobę bardziej doświadczoną. Odpowiedzi jakie się dostało wcześniej na dawany feedback, które zniechęcały a nie wspierały? Chyba już o tym kiedyś pisałem. […]
Comments are closed.