Kto z was słyszał o Chodakowskiej? A o Lewandowskiej? A o Choińskim? To może o Schwarzeneggerze? O Froningu? O Rafie? Oj, mógłbym tak wymieniać. Każda z tych osób jest znana, osiągnęła sukces związany z sportem i/lub wyglądem. Nie jedna z tych osób jak i innych ma masę ludzi próbujących ich naśladować – wizualnie jak i stylowo. Próbują dość do tego samego stanu w jakim są dane osoby – tak samo umięśniony. Tak samo chudy, sprawny, sprawna. Zaś każda z tych osób które my tak kochamy i followujemy co robi? Próbuje być jeszcze lepsza, jeszcze lepiej wyglądać i jeszcze bardziej dążyć do perfekcji…

Małe błędne koło się zatacza. Nie licząc tego, że my mamy błędne wyobrażenie o perfekcji, albo nawet nie błędne, zachwiane tym co się wokół nas dzieje – jak dziewczyna nie ma dużego, zaokrąglonego tyłka to jest bee, jak facet nie ma 6 paka, białych zębów i ramiona na których można się zawiesić to jest bee. A jak ktoś nie potrafi wejść po schodach bez zadyszki to już lepiej nic nie mówić. I co najlepsze to nie jest coś co mówimy na głos (co za bajera, sztuczne, na koxie itp.) ;) nie, patrzymy na innych u mówimy sobie w głowie ja chciałbym tak wyglądać, być tak sprawnym.

I zaczynamy dążyć do naszej wydawałoby się perfekcji. Wydawałoby się, bo, jak nawet nam się uda to osiągnąć, to i tak nie będzie to naszą perfekcją. Ale zanim nawet osiągniemy jakikolwiek poziom tej perfekcji (wizualnej) to natrafimy na przeszkody nie do przeskoczenia (bez jakiś dodatkowych operacji). Nasz wygląd nie musi być taki jaki chcemy, możemy mieć prawy bark niżej niż lewy. Strasznie chudą lewą nogą i umięśnioną prawą. Niesymetryczną twarz, brak sutka, bliznę po oparzeniu. Oj tego może być masa. Do tego mogą dojść takie sprawny jak nasz własny organizm – zdrowy, chory, głodny, uczulony, uzależniony. Wiele tych rzeczy jest.

Wszystko przez to, że narzucamy sobie fałszywy obraz perfekcjonizmu. Nie poświęcamy czasu na to, by zastanowić się czy może już teraz wyglądamy idealnie, czy jesteśmy sprawni tak jak byśmy chcieli być. Gubimy w tym siebie. No i tak jak w poprzednich przypadkach. Obraz tego co ładne ulega zmianie wraz z czasem.

Dlatego też nasi uwielbiani trenerzy cały czas dążą i próbują być jeszcze lepsi. Bo to co im się wydawało perfekcjonizmem już nie jest.

Inna sprawa jest taka, że osiągnięcie wysokiego poziomu tutaj, wymaga niesamowicie dużego nakładu pracy. Nawet sobie nie zdajecie pewnie jakiego. To nie jest 20 minut dziennie przez 2-3 miesiące… To jest przeważnie cały czas kontrolowanie się, ćwiczenie po kilka godzin dziennie, masa poświęceń. I nawet wtedy nie ma gwarancji, że osiągniecie ten poziom perfekcjonizmu o który wydaje wam się, że wam chodzi.

Podobnie jak w innych przypadkach, trzeba odpuścić w którymś momencie, zaakceptować to, że nasza budowana ciała, problemy zdrowotne, nasz wiek, nie pozwoli już osiągnąć takiej sprawności jak 20 latek, wyglądu jak laleczka z instagrama. Kluczem jest znalezienie perfekcji w tym jak wyglądamy i jak się czujemy. Nie na odwrót. W przeciwnym wypadku będziemy cały czas mówili, że coś jest nie tak, a to wpływa na naszą psychikę. I to bardzo negatywnie.

Kto z was stał przed lustrem i mówił sobie, ale jestem gruby? Kto z was podjął się wyzwania zmiany tej wagi? To z was osiągnął wymarzony poziom? Znam wielu którzy schudli niesamowicie, stali się niesamowicie sprawni, ale żadnej z nich nie twierdził, że osiągnął perfekcję czy swój cel. Oni wciąż dążą do celu do tej wymarzonej perfekcji. Niektórzy wyglądają już jak ości i dalej jest źle…

Ja już dałem sobie spokój. Wiem jak wyglądam, wiem co mogę poprawić, ale najważniejsze, że zaakceptowałem fakt, że jest mi w mojej skórze dobrze. I nie ważne, że nie mam perfekcyjnych pośladków, nóg jak koń, łap jak niedźwiedź. Najważniejsze to cieszyć się życiem a nie nim zamartwiać.

Tak już kompletnie na marginesie, patrząc na tych swoich idoli, czy aby na pewno jesteśmy wstanie stwierdzić, że to co widzimy to jest rzeczywistość? Czy to akurat jest tylko dobrze zrobione zdjęcie/topowa forma w danym momencie danego zawodnika po tym jak wziął odpowiednie środki wspomagające (legalne)?

8 KOMENTARZE

  1. Oj, coś mi się wydaje ze namawiasz czytelników do pozostania w strefie komfortu. Fuj. To takie niepopularne :). Wiesz, strefa komfortu słabo sprzedaje. Bo ustalmy – wzorce wyglądu, ich percepcja, definicja perfekcyjności: to wszystko jest przygotowane, kreowane i wbijane do głowy. Cytując klasyka – I tutaj pojawia się magiczne słowo KUPNO.

    Z treścią zgadzam się hak najbardziej

    • ;) oj tam, odrazu strefa konfortu! :) gdzie… niech łamią stereotypy i niech podbijają świat! byle by siebie samych nie łamali :)

  2. Rzeczywiście coś jest na rzeczy. Najczęściej jest tak, że większość zdjęć to właśnie forma szczytowa. I tak utrwala się fałszywy obraz perfekcji.
    Po drugiej stronie natomiast gdzieś w oddali brzmi pewna sentencja… “doskonałości nigdy się nie osiągnie, ale każda minuta spędzona na dążeniu do niej jest bezcenna…” :)

    • To co piszesz, kojarzy mi się bardzo z tekstem: “Nie porównuj swoich kulis, z cudzą sceną”. No właśnie – to co jest formą szczytową i jakimś pojedynczym momentem sukcesu, wydaje się nam potem normą i stresujemy się, że nie wyglądamy tak na codzień.

  3. Na szczeście też mnie takie myślenie omija. Jak staje przed lustrem to myśle sobie “kurcze, jest dobrze”. :D Wiadomo zawsze mogło by być lepiej, ale to kwestia priorytetów.

  4. W wielu przypadkach ważny jest sam proces, cel jest sprawą drugoplanową. Nie jest istotny fakt, że dołożysz sobie 3 kilo mięśni, czy co tam sobie wymarzyłeś, ponieważ gdy już to osiągniesz zobaczysz, że gdzieś w oddali jest wyższy szczyt – także wart osiągnięcia. I tak będzie do końca życia. Więc tak naprawdę do końca życia będziesz szedł, zmieniając swoje cele na coraz “droższe”.
    Podejście opisane przez Ciebie jest dobre – warto umieć powiedzieć – stop, rok później jestem tam gdzie chciałem. Ale jednocześnie podejście przeciwstawne – doszedłem tam gdzie chciałem rok temu, mogę teraz osiągnąć jeszcze więcej – jest równie poprawne.

Comments are closed.