Ruch, ćwiczenie jest ważne, jest nawet bardzo ważne. Potrafi zdziałać cuda (* zastrzeżenie jest… ale to przy wszystkim tak jest). Proste rozciąganie się czy nawet krótki spacer może zapobiec chorobom lub też problemom z kręgosłupem, nogami, kością ogonową itp. Dość często słychać jakie to mamy problemy zdrowotne i co nas boli a co nie. Ale też my nic nie robimy by temu zapobiec lub to zmienić. Więc… co się dziwić tak jest. Nasz wybór, wiemy lepiej co dla nas jest dobre. Lub sami musimy wykombinować co dla nas jest dobre bo niezależnie co mówią inni i tak się pewnie mylą. I OK, to NASZ wybór i mamy do niego prawo!

Tylko jaki jest koszt tego wyboru? No to, że mnie plecy będą boleć. No niby tak. Ale jest też ukryta cena, którą dopiero później można dostrzec. Dużo później, kiedy to już będzie za późno. Chociaż i wtedy też możemy wyciągnąć kartę To moja decyzja i ja wiem NAJLEPIEJ. Tylko, że ona wtedy jest już słaba. A to, że ją wyciągniesz w tym kontekście znaczy, że raczej nic do Ciebie nie przemówi. Mianowicie, skąd dziecko ma wiedzieć, że powinno się ruszać i uprawiać sport? Bo tak mu powiesz? A następnie usiądziesz na kanapie, wyciągniesz nogi i włączysz telewizor… Nie sądzę. Dobra, trochę wyolbrzymiłem z tą kanapą… ale bo to by był kontrast.

To co my robimy ma znaczący wpływ na to co robi nasze dziecko. To co my powiemy i pokażemy dziecku będzie miało znaczenie jak dziecko będzie rosnąć. Jeżeli zrobimy wszystko by pokazać, że sport jest dla frajerów, to dziecko też tak będzie uważało. Nawet jak będzie chodziło na jakieś zajęcia sportowe to tak na 50%. Jak się uda to załatwi sobie zwolnienie z WFu, nie wyjdzie z chłopakami pokopać piłkę, tylko by siedzieć na ławce. Niby wszystko super, dziecko, to jemu można i ma inną przemianę materii itd.

Problem jest taki, że to ma wpływ na to dziecko po 15-20 latach też. Taka osoba będzie miała kłopot z ćwiczeniami z systematycznością chodzenia na nie. W ogóle z zacięciem sportowym czy też zobaczy, że odstaje od pewnych innych dzieciaków/młodzieży, która ma wspólne zainteresowania w postaci ruchu. Taka osoba może się zmienić, bo wszystko jest możliwe. Tylko zrobi ona to świadomie, kiedy zauważy problem. A czasami jak już widzimy ten problem w nas to jest słabo i zmotywowanie się do ćwiczenia będzie bardzo ciężkie. W szczególności jak nie mieliśmy żadnego pozytywnego przykładu.

Jest oczywiście szkoła rodzicielska mówiąca: jak dziecko będzie chciało to samo spróbuje. Tylko… skąd dziecko wie, że może to spróbować? I to spróbować a nie raz wsadzić nogę do wody i powiedzieć nie. Jeżeli my nie zachęcimy dzieci i nie pokażemy co można, dziecko nie będzie o tym wiedziało do późnych lat życia. Ile razy słyszałem: gdybym odkrył narty wcześniej, ten windsurfing jest niesamowity! Bieganie? Łaa. Nie powinniśmy dzieciom narzucać naszego świata i poglądów, ale dać im wybór.  Jeżeli ja na przykład nie lubię uprawiać sportu, ale to nie znaczy, że moje dziecko ma też z tego powodu nie lubić. Nie stać mnie może na to by pojechało na narty, ale mogę w zimie wynająć biegówki i pokazać, że taki sport istnieje.

Jest to dużo lepsze niż nie robienie niczego. Jest takie powiedzenie które to idealnie oddaje:

Czym skorupa za młodu nasiąknie, tym na starość trąci

Jeżeli będziemy mówić, że jest brzydka pogoda i nie należy wychodzić a do tego jeszcze, że sport jest fee, to sami odpowiedzcie sobie czy dajemy naszym dzieciom wybór czy narzucamy go im w sposób perfidny. Narzucamy go komuś kto nawet nie jest świadomy tego, że my to robimy. To się nie tylko tyczy tych dwóch rzeczy, ale wszystkiego: to o czym w domu mówimy, jak rozmawiamy ze sobą, jak spędzamy czas. My dajemy przykład dzieciom. Dzieci uczą się od nas. Jeżeli często się kłócimy a nie pokazujemy jak potem godzimy, to jak dziecko ma wiedzieć jak rozwiązywać konflikty? Raczej zrozumie to tak, że konflikty się same rozwiązują. Z drugiej strony jak się nie będziemy kłócić przy dzieciach to znów skąd dzieci wiedzieć mogą co to jest kłótnia, do czego może ona doprowadzić i jak się godzić. Jeżeli dziecku nie pokażemy wartości pieniądza, to dziecko nie będzie rozumiało czemu się wkurzamy jak po raz kolejny chce od nas 10zł. No i teraz dość kontrowersyjne, jeżeli z dziećmi nie rozmawiamy o kolorach skór i o tym jak byli i są kolorowi traktowani, pozwalamy by dziecko samo się nauczyło tego za pomocą swojego środowiska. A to przeważnie (ale nie zawsze) prowadzi to do rasizmu (musze odkopać, ale mam linki do badań).

Co ja robię by to zmienić? Wszystko, od pokazania rozciągania się w domu przez ćwiczenia, po zabieranie na tenis, pokazanie boxa do którego chodzę: CrossFit Ursynów. Niebawem będą kajaki, chodzenie po górach. Co się da to pokażę i postaram się by spróbowały dzieciaki. Nie raz a dwa. A potem, wspomogę w poszukiwaniu grupy ludzi, których dzieci też lubią dany sport. Tylko po to by pokazać, że dzieciaki nie są same. Są inni, którzy też tak myślą i tak działają. Po co? Po to by później dziecko wiedziało, żę może takie społeczności znaleźć i z nich skorzystać. Lepiej jest coś robić w grupie niż samemu. Grupa lepiej motywuje. Jeżeli mimo prób dziecko nie chce, to ok. Nie ma problemu, przynajmniej wiem, że próbowałem. I wiem, że dziecko też próbowało. A to znaczy, że kiedy przyjdzie pora będzie o tym pamiętać. A to jest chyba tutaj najważniejsze.

A ty jak uważasz, powinniśmy zachęcać czy raczej niech dzieciaki same do tego dojdą.? Czy raczej niech się dzieje co chce?

4 KOMENTARZE

  1. Super powiedziane, w 100 procentach ma Pan rację, że to my jako rodzice musimy zaszczepiać,a przynajmniej odkrywać świat przed dziećmi, aby one same mogły sobie dobierać ścieżki w zależności od swoich upodobań, szczególnie jeśli chodzi o sprawy związane ze sportem i zdrowiem.

  2. Zachęcać i pokazywać. Sądzę, że ważniejsze od samych ćwiczeń jest właśnie ta systematyka. Chcę coś zrobić, gdzieś dojść? Codzienne sumienne pół godziny czy godzina zdziała cuda. I to jest chyba najlepsza rzecz, którą można przekazać. Potem, czy sport, czy hobby, czy praca, czy nauka – schemat jest ten sam.

Comments are closed.