Myślałem, że wyrobię się i coś jeszcze przed urlopem napiszę, niestety, nagromadziło się paręnaście rzeczy i jeszcze 3h przed wylotem nie byłem nawet spakowany. No ale się udało, wyleciałem i… wróciłem w jednym kawałku, co jak się okazało było niezłym wyczynem :)

Stwierdziłem iż opiszę to co się działo ku przestrodze innych, chcących zwiedzić Maroko czy to dla krajobrazów czy też tak jak ja dla surfingu.

Po pierwsze, Maroko należy do krajów muzułmańskich przez co pewne etykiety przez nas, czyli turystów, powinny zostać spełnione. Jedną z etykiet jest ubiór kobiet – nogi i ramiona powinny być zakryte (nie powinno być widać dekoltu). Nawet nie jest to jakiś super duży obowiązek, i jak jesteście w ośrodkach lub nad oceanem to można o tym zapomnieć, ale jak odwiedzacie miasto, to lepiej się do tej etykiety zastosować – nie ma sensu aż tak na siebie zwracać uwagi o czym później, dodatkowo Marokańczycy mogą być dla was wtedy nie przyjemni (nie podadzą kawy, powiedzą, że w restauracji nie ma jedzenia itp. itd.), mogą też być za bardzo przyjaźni i nagle dwie wasze dziewczyny znikną w domu z 5 arabami, co gorsza może im się to spodobać ;) Nam facetom też wypada zakryć nogi poniżej kolana. Jeżeli będziecie robić objazdówkę po całym Maroko, to polecam kupić sobie ich lokalne szaty i tak zwiedzać państwo – są takie regiony, gdzie nawet t-shirt może rozgniewać miejscowych. Jeżeli chodzi o stosunki damsko-męskie, to po prostu nie okazujcie sobie zbyt dużej czułości w miejscach publicznych, w tym szczególnie nie całujcie się. Oczywiście są rejony gdzie można to wszystko olać, ale są i takie, gdzie nie można. Warto wiedzieć gdzie jesteście :) i co możecie robić – jakiś przewodnik, osoba kontaktowa z hotelu lub angol z deską na plaży powie wam więcej.

Po drugie, Maroko należy do krajów muzułmańskich :) przez co zazwyczaj we wrześniu przechodzi ramadan – święto muzułmańskie w którym ludzie poszczą od świtu do zmroku. Są też ortodoksyjni muzułmanie, którzy także na okres dnia zawiązują sobie sznurek wokół szyi by śliny nie połykać (sic!). No dobra ale co to ma wspólnego z turystyką? To, że restauracje i inne takie miejsca gdzie można zjeść albo nie mają jedzenia, albo nie podają, albo mają ale mało i o zachodzie wszyscy się tam schodzą i jedzą ile wlezie. Co niesie pewne niebezpieczeństwo. Jak się okazało, podczas zwiedzania Marrakeszu kiedy wybija godzina wieczornego posiłku w trakcie ramadanu, ulicę pustoszeją… prawie. Moi znajomi, nazwijmy ich Alek i Olga, zwiedzali sobie właśnie Marrakesz, kiedy wybiła godzina posiłku. Nim się obejrzeli byli prawie sami na jednym z głównych placów, kiedy to miły Marokańczyk podjechał do nich na skuterku, wyciągnął maczetę, przyłożył ją do szyi Olgi i wybąkał coś w stylu pieniądze albo życie (a, że nie wyglądał na takiego co by się na żartach znał zrozumieli to tak jak należy). Potem policji powiedziała ze zdziwioną miną, że ooo i nic wam się nie stało? Dziwne. Więc uwaga! Trzeba też wspomnieć iż ambasada polski znajduje się w stolicy Rabat i w ramadan jest czynna tylko we wtorki. Ale ludzie są tam naprawdę mili i jeżeli planujecie tam zostać jeszcze minimum do wtorku to uda się wam wrócić.

Po trzecie, jak jedziecie na surfing i nie potraficie jeszcze pływać a zamierzacie się uczyć to polecam zakupić sobie takie o to buciki (lub jakieś podobne, link pierwszy lepszy na który natrafiłem). Chodzi o to, że dno jest kamieniste i łatwo przy wywrotce po prostu skaleczyć sobie stopę – bardziej lub mniej. Także jakieś klapki do dojścia do wody wam się przydadzą. Nie wiem czemu ale Marokańczycy uwielbiają śmiecić na plażach, więc dojście do wody przeważnie jest równe przejściem po rozbitych szkłach, kamieniach, odchodach wielbłądów i ludzkich itp. itd. Oczywiście są i takie plaże gdzie tego nie spotkacie, ale tam gdzie ja byłem przeważnie ten problem istniał. Bajer jest taki, że ręczniki i wszystko zostawia się przed ścieżką życia gdyż po niej już tak naprawdę rozpoczyna się Atlantyk i nie ma miejsca by się rozłożyć. Także jak się uczycie pływać to należy uważać na stopy obtarcia wokół kolan, stopę można łatwo sobie rozwalić o używaną deskę z szczerbatą końcówką. Tutaj każdy został poszkodowany, mojej piękności odszedł paznokieć z dużego palca, mój przyjaciel nie mógł ruszać dwoma palcami na stopie a inna znajoma nie mogła chodzić bo coś się stało z dużym palcem u stopy. Reszta miała mniejsze lub większe zadrapania co w słonej wodzie kiepsko się goi – jak tylko zaskrzepi się rana, następnego dnia w wodzie się znów otworzy. Więc uwaga! :)

Po czwarte, Maroko jest państwem policyjnym i to bardzo, prawie na każdym rondzie znajduje się policja, która zezwala na przejazd. Czasami kładzie kolczatki na ulicy itp. itd. Ogólnie powalone. Zatrzymują bez powodu i tak potrafią sprawdzać przez 5-10 minut dokumenty patrzeć się lub po prostu kazać wam czekać. Więc pasy z przodu miejcie zapięte i zawsze miejcie dokument jakiś przy sobie – przydaje się to. Także należy przestrzegać limitów prędkości bo tutaj nie ma litości – jak złapią to przewalone, i nie ma dyskusji. Dodatkowo jeżeli chodzi o drogi… grę w chicken przegrałem jakieś 30 razy na górskiej drodze gdzie był tyko jeden pas w obie strony. Więc i tu uważajcie.

Po piąte i ostatnie. Kontrola paszportowa to jakaś katorga. Jak jesteście w grupie ustawcie się w różnych kolejkach, nie stójcie w jednej, ten kto pierwszy dojdzie do końca niech da znać reszcie. Po przylocie zajęło nam to około 1h przy wylocie 2h. I tu jest kolejny nonsens kultury marokańskiej. Jeżeli macie wylot o 8:45 to przejdzie przez check-in o 6:25 najpóźniej i od razu przez kontrolę paszportową. Inaczej skończycie tak jak my. Mianowicie, stojąc w kolejce do kontroli paszportowej byliśmy świadkami wywoływania paru lotów (ludzie z tych lotów przechodzili na początek kolejki) ale nie naszego. Człowiek sprawdzający paszporty lubił sobie pogadać z obsługą lotniska, więc kolejka stała w miejscu. Kiedy już w grupie 9 osób doszliśmy do kontroli paszportowej była 8:50, najpierw przeszła jakaś parka która też wracała tym samym samolotem i potem po dwóch słowach wymienionych z jedną z osób z obsługi popędziła tak jakby przed ogniem uciekała. To było niepokojące. Następnie przez kontrolę przeszła moja dziewczyna i też popędziła jak chora do samolotu. Jak przyszło na mnie to jakiś innych gościu stwierdził, że zrobi DRUGĄ kontrolę paszportową, ale udało się przez nią szybko przejść. Wbiegłem po schodach, prawo, lewo, wszędzie pusto, jakiś głos krzyczy gate five! Biegiem w jego stronę, obsługa przy gate stoi i już zamyka drzwi, wkurzony kontrolą paszportową biegnę i gadam z nimi, że jeszcze 5 osób zostało minimum i już przechodzą odprawę paszportową i zaraz tu będą a Ci do mnie are you flying or not? No to mówię, że tak i jeszcze 5 osób leci a Ci mnie wypchali za gate i skreślili z listy. Mówię co jest… zaraz dobiega mój przyjaciel i go spotyka ta sama rozmowa ale tym razem jak go przepchnęli przez gate brzęknął kluczyk w zamku. Myślimy sobie jakieś jaja. Nim doszliśmy do samolotu! Dostajemy info, że znajomych i 13 innych osób nie chcą przepuścić. Wchodzimy o samolotu i mówimy jaka sytuacja a oni, to wina lotniska i zaczynają wypakowywać walizki! Ludzie stoją pod gate a oni wypakowują walizki! (sic!) Pytamy się, kiedy następny samolot a oni za dwa dni !! dwa dni!! Ja, myślałem, że rozniosę ten samolot w strzępy – zresztą mało co żeśmy tego nie zrobili. Tak więc 5 osób zostało, Marokańczycy wypakowali nie ich bagaże i byli z siebie zadowoleni. Potem jakiś ****** tłumaczył się, że nas szukali przy odprawie paszportowej! Taaaa jasne, ten sam powiedział do jednego z gości w kolejce by się zamknął i nie jęczał, jeżeli chce polecieć. Nie ma to jak miła atmosfera :) Więc uwaga i tu jest to dość ważne bo bilety są drogie a loty na dane lotnisko rzadkie. Na szczęście znajomy udało się przylecieć następnego już dnia na lotnisku o 300km oddalonym od tego do którego mieliśmy lecieć.

Poza tym było naprawdę fajnie a surfing jest zajeb***** :)

3 KOMENTARZE

  1. Jakoś zawsze miałem wątpliwości co do wakacji w krajach arabskich i chyba tylko je pogłębiłeś, więc nie wiem czy zdarzy mi się to jeszcze w tym życiu :) Nie lubię chamstwa i absurdów.. a może nie rozumiem *innych* kultur?

Comments are closed.