Ostatnio przeglądając Internet natrafiłem na słowo: Tsundoku. Słowo japońskie, a dokładnie gra słowna, oznaczające dosłownie stos książek które nigdy nie zostaną przeczytane. Jak ze wszystkimi dziwnymi rzeczami, okazuje się, że to stanowi jakiś nie lada problem – nie dla wszystkich oczywiście ale dla niektórych tak.
Słowo zapadło mi w pamięci gdyż sam w domu mam tak zwaną półkę wstydu. Książki które bardzo bym chciał przeczytać, a jakoś nigdy nie nadarzyła się okazja by to zrobić. Od czasu do czasu do niej wracam i biorę jakąś książkę z niej ciesząc się, że jest ich mniej. Tylko po to by dodać kolejną świeżo zakupioną.
Czemu to robię? Chyba mam tak jak pisze wikipedia. Po pierwsze naprawdę cieszę się, że tą książkę mam w kolekcji. Mam, super, jak będzie pora to ją przeczytam. Jest pod ręką. Po drugie, podczas zakupów rzadko jednak wchodzę na wyżyny intelektualne które są wstanie zajrzeć do kalendarza, przekalkulować liczbę książek w kolejce, sprawdzić to z obciążeniem poza pracowym itp. by dać odpowiedź “masz czas, nie masz czasu”. Już prędzej zaświeci mi się liczba 42 a zaraz po niej 44.
Z książkami fizycznymi jeszcze to nie problem – bo trzebe gdzieś pójść pojechać albo czekać na zamówienie, można się zastanowić. Ale już z elektronicznymi? :) haha, mam około 50książek w PackPub do przeczytania, 5 z O’Reilly i jakieś 6 mannings. Wszystko w wersji kindlowej. Kiedy znajdę na to czas? Pewnie nigdy. Na szczęście za PackPub nie płaciłem – tylko brałem te darmowe. Inne zaś bym przeczytał gdyby były wydane w czasie. Manning ma dostęp MEAP ale… no właśnie. Na książkę o RavenDB czekam już jakieś 3 lata jak nie więcej. Zarzuciłem już kompletnie tą bazę, ubiłem bloga z niej korzystającego itp. itd.
Podobno gdzieś tam są grupy wsparcia i porady jak radzić sobie z tym problemem jeżeli zaczyna on zagrażać naszemu zdrowiu.
A jak to u was wygląda, macie własne tsundoku? :)
Ostatnio słuchałem o tym w jednej książce i pomyślałem że tak dokładnie zacząłem robić: nie mam półki wstydu bo książki w tej chwili kupuję jak mam czas je czytać. Przecież nie uciekną mi z amazona czy innego więc jak mam chwilę to wybieram coś co zapamiętałem sobie na liście jako ciekawe albo wybieram coś nowego
@Tomek Onyszko
:) zastawiałem się kiedyś nad tym ale jak już wspomniałem, fizycznie jak kupuję to jednak mózg siada. Zaś elektronicznie, kupuje jak są okazję :)
ale tak, lista książek pomaga :)
Ale jeżeli kupujesz PackPub albo Oraileys to techniczne – jezel ich nie przeczytałeś to w ciagu roku pewnie przestają być aktualne.
PackPub są darmo, już są przeterminowane jak są udostępnione;) ale nie wszystkie. PackPub to poprószy pokazuje pure tsundoku. Reszta jest bardziej generyczna odnośnie arch lub języka. Nie biblioteki czy framwork. Nie tak szybko pójdą do lamusa :)
Mam trochę takich książek, szczególnie na kindle. Od standardowych już się nieco odzwyczaiłem.
Jak z tym walczę? Staram się kupować mniej książek niż kiedyś. Do tego jak mnie jakaś nudzi to nauczyłem się ją rzucić w połowie czytania i o niej “zapominać”. Już nie mam manii przeczytania wszystkiego od deski do deski. Do tego dojazdy do pracy komunikacją miejską też bardzo pomagają (całego Wiedźmina tak przeczytałem ;-)).
Kolejna sprawa. Co do książek technicznych to obecnie kupuję tylko klasykę. Informacje o frameworkach i innych takich czysto technicznych jest multum na necie. Często w dodatku w seriach z ćwiczeniami. Więc technicznych kupuję coraz mniej. Najlepszy przykład to “You don’t know javascript” na githubie, albo szkolenia z plularsight. Obie serie dostępne on-line.
Ja mam za to stos książek przeczytanych zalegających na regałach. Tak starych, ze nawet w bibliotekach ich by nie chcieli. W przedszkolu mojej córki jest akcja kino za makulaturę, wiec chyba wezmę udział.
Co do bieżącego stosu staram się nie miec więcej niż 3 książki które czytam na bieżąco. Leżą sobie pod oknem. Jesli któraś leży dluzej niż pozostałe – zapominam o niej i odkładam na regal na wieczne nieprzeczytanie.
Czyli pure tsundoku :)
W sumie masz racje. Ale te na regale nie dręczą mnie wcale. Jeśli wyładowały tam to albo są ciekawe i je przeczytalem, albo utknąłem gdzieś w okolicach drugiego rozdziału bo były po prostu nudne. I na tym regale siedzą, bo nie mógł bym ich komukolwiek podarować lub co gorsze odsprzedać. Czekają by pewnego dnia zmienić się w bilety do kina.
Japończycy to chyba na wszystko mają określenie:)
A co do stosików książek, to u mnie jest właśnie też “żywy” i kilka wirtualnych – też PacktPub, ale jeszcze Ebookpoint, Publio, Woblink :) Najtrudniej mi powstrzymać się od kupowania ebooków, bo często są w oszałamiających proporcjach. Natomiast przynoszenie książek z księgarni do domu chyba od zawsze cieszyło mnie bardziej niż kupowanie nowych ubrań:)
Haha :) coś w nowej książce na półce jest takiego, że żadne ubranie nie może sie z tym równać :)
Comments are closed.