Cognitive overload można na polski przetłumaczyć jako przeciążenie poznawcze. Jest to sytuacja która spotyka każdego z nas w różnych sytuacjach w życiu. Nie jest to nic złego, ale lepiej tego unikać. Ogólnie chodzi o to, że jeżeli następuje przeciążenie zaczynamy czuć niepokój/zdenerwowanie/podenerwowanie i żadna kolejna informacja którą mielibyśmy zapamiętać, nie zostanie zapamiętana.

Przeciążenie poznawcze występuje wtedy kiedy nie wyrabiamy. Nie wyrabiamy ze zrozumieniem materiału którego się uczymy (czytanie, prezentacja, lekcja, wykład). Nie wyrabiamy z liczbą rzezy które chcielibyśmy zrobić/poznać. Czyli mówiąc krótko: za dużo w określonym przedziale czasu jest na nas rzucone. Nasz backlog (inna nazwa przeciążenia to cognitive backlog) jest przepełniony informacjami, na tyle, że nie jesteśmy dodać do niego nowej. Wtedy następuje uczucie niepokoju. Uczucie które powoduje, że chcemy wstać i wyjść. Uczucie które powoduje, że rozkładamy ręce nie wiedząc co zrobić. Uczucie które może doprowadzić do prawdziwego zdenerwowania. Uczucie które trochę nas zniewala.  Jak doznajmey tego uczucia, to już możemy sobie darować naukę. Przynajmniej na razie. Bo raczej nic się już nie nauczymy. Sorki, ale nas system się przeciążył.

Każdy z nas je czuł i czuje. Siedząc drugą godzinę na wykładzie na uczelni. Ucząc się czegoś w podstawówce. Będąc na prezentacji na jakiejś konferencji. Kiedy uzmysławiamy sobie ile mamy jeszcze do nauczenia się by temat opanować. Nie ma reguły, jedyną rzeczą jaka jest wspólna to ilość materiału i czas w jakim jest to przekazywane. Jeżeli jest dużo materiału ale w 15-20 min jest to przekazane w rozsądny sposób to możemy nie osiągnąć przeciążenia. Ale już duża liczba materiału w 40 minut? Ile razy mieliście uczucie na lekcji że wy już nic nie rozumiecie? ;)

Nie ma w tym nic złego. Nawet dobrze, że to czujemy. Daje nam to trochę do myślenia jeżeli jesteśmy wstanie to uczucie u siebie rozpoznać i połączyć z konkretnym powodem. Po pierwsze, skoro wiemy, że właśnie nastąpiło przeciążenie to wiemy, że nie ma co się męczyć bo i tak się niczego nie nauczymy. Pora na przerwę. Potem można wrócić ponownie do nauki. Po drugie, jesteśmy wstanie poinformować o tym daną osobę która do tego doprowadziła proponując alternatywne podejście bo inaczej nie ma sensu nauczać. Po trzecie, sami możemy sobie dzielić tak naukę by nie osiągnąć przeciążenia. Po czwarte, skoro o tym wiemy, to też jesteśmy tak przygotować materiały dla innych by nie osiągnęli oni przeciążenia. Same plusy :)

To nie oznacza, że nie możemy mieć 40-50 minutowego wykładu, bo pewne jest, że nas przeciąży. Nie, to znaczy tylko tyle, że ten wykład powinien składać się z części pomiędzy którymi powinna nastąpić krótka przerwa. Przerwa może polegać na rozładowaniu napięcia – jedna, lub dwie minuty trochę luźniej poprowadzonego wykładu. Śmieszna wstawka. Opowiedzenie jak ta dana wiedza może się nam przydać. Może nawet można zadać pytanie do publiczności. Chodzi o to by wstawić jakąkolwiek przerwę dla mózgu.

Szanujmy czas innych i róbmy tak by nie następowało przeciążenie. Jak ono nastąpi to my przegraliśmy – źle dobraliśmy materiał, źle zaplanowaliśmy lekcję, źle zaplanowaliśmy prezentacje. To nie znaczy, że nasza lekcja/prezentacja/materiał jest zły. To znaczy, tylko tyle, że musimy usprawnić naszą formę przekazu. Możemy mieć perełkę. Kto wie?

1 KOMENTARZ

Comments are closed.